W rozmowie z Kanałem 24 weteran tzw. „operacji antyterrorystycznej” (wojny w Ukrainie w latach 2014 – 2022 – red.) przyznał, że od wielu tygodni Rosjanie prowadzą skomasowany atak na niemal wszystkich kierunkach otaczających Awdijiwkę.
Sposób walki, który został przyjęty przez rosyjskich dowódców, polega na wysyłaniu ogromnych grup żołnierzy, którzy niemal jak w czasach I wojny światowej mają zdobywać kolejne okopy, bez względu na straty ludzkie.
Ukraina. Awdijiwka głównym punktem walk
– Teraz powiem coś strasznego. To nie jest tak, że naszym chłopakom jest tam łatwo. Nie, to jest dla nich bardzo trudne. Ale z punktu widzenia straszliwej arytmetyki wojny, obecnie jest to dla nas korzystne, że Rosjanie uparcie zajmują Awdijiwkę – przyznał wojskowy.
– Stosunek strat w Awdijiwce wynosi obecnie jeden do dwunastu. Na każdego naszego poległego obrońcę ginie 12 Rosjan. To jest absolutnie okropna maszynka do mielenia mięsa, która miele im zapasy. I im dłużej to działa, tym lepiej nam się powodzi – dodał.
Według Jewhena Dykiego, choć obecnie sytuacja jest pod kontrolą Sił Zbrojnych Ukrainy, to nadal pozostaje bardzo trudna. Rosjanie swoimi ataki są w stanie powoli, acz sukcesywnie przesuwać się w kierunku dróg, którymi może być prowadzona logistyka do ukraińskich wojsk.
Ukraiński żołnierz Awdijiwce. „Nie ma mowy o przełomie”
Jak podkreślił ukraiński wojskowy, największym problemem dla obrońców miasta może okazać się brak amunicji, co spowoduje potrzebę wycofania się i oddania miejscowości w rosyjskie ręce.
– Rosjanie nie zajmą samej Awdijiwki tymi głupimi atakami. Ale przez Orłówkę jest tylko jedna droga, która łączy Awdijiwkę z naszymi tyłami. Okupanci podeszli już całkiem blisko i czołgają się dalej. Jeśli dotrą do drogi, odetną – stwierdził.
Jednocześnie Dyky przypomniał, że zdobycie przez Rosjan Awdijiwki będzie jedynie symbolem i „małym bonusem politycznym”.
– To znaczy, że nie przebiją się przez nasz front, zdobywając miasto. Wręcz przeciwnie, po prostu wyrównają front. W sumie to też się przydaje. Odetchną z ulgą, bo będziemy trochę dalej od Doniecka. Ale nie więcej. Nie ma mowy o głębokim przełomie na naszych tyłach.