Huragany stanowią jedne z najbardziej niszczycielskich katastrof naturalnych na Ziemi. Niezwykle silny wiatr i ulewne deszcze powodują powodzie, niszczą domy i infrastrukturę, wreszcie powalają ogromne połacie lasów.
Najnowsze badanie, modelujące wpływ klimatyczny silnego huraganu uderzającego w wybrzeża północno-wschodnich stanów USA wskazują, że ten ostatni efekt może stanowić poważny problem dla naszych prób zahamowania zmian klimatycznych.
Amerykańska Nowa Anglia – teren obejmujący stany Connecticut, Maine, Massachusetts, New Hampshire, Rhode Island i Vermont – to teren niezwykle gęsto zalesiony. Intensywna wycinka drzew prowadzona przez pierwszych kolonistów zakończyła się tam w połowie XIX wieku, gdy rolnicy przenieśli się dalej na zachód. Od tej pory tamtejsze lasy odtwarzają się i zajmują dziś ponad 75 proc. powierzchni tych stanów. To niemal 140 tys. kilometrów kwadratowych puszczy.
Lasy te stanowią wielki magazyn gazów cieplarnianych (podobnie jak tereny podmokłe). Badacze szacują, że zielone tereny wschodniej Ameryki Północnej mogą każdego roku usuwać z atmosfery nawet 16 mln ton dwutlenku węgla.
Nowa Anglia jest rzadziej nawiedzana przez huragany, niż stany USA położone dalej na południe. Ale wielkie burze docierają i tam. W 1938 r. Wielki Huragan Nowej Anglii zniszczył 4500 domów i uszkodził 35 tys. kolejnych. Burza zabiła około 600 osób i wyrządziła zniszczenia o wartości odpowiadającej 5 mld współczesnych dolarów. Badacze twierdzą, że gdyby taka sama burza uderzyła dziś w o wiele gęściej zabudowane i zamieszkane stany, zniszczenia osiągnęłyby wartość 39 mld dol.
Ale nie tylko ludzie odczuli efekty burzy. Leśnicy szacowali, że zniszczeniu uległo niemal 35 proc. wszystkich lasów w regionie. Wiatr powalił 2,7 mld drzew.
Najnowsze badanie, przeprowadzone przez badaczy z Dartmouth College w New Hampshire szacuje skutki klimatyczne, jakie mogłaby nieść za sobą taka burza dzisiaj. Według badania, pojedynczy huragan uderzający w Nową Anglię może spowodować uwolnienie ponad 1/10 całego węgla zmagazynowanego w lasach tego obszaru.
Zespół wykorzystał kilka różnych modeli komputerowych do obliczenia strat węgla, które wystąpiłyby, gdyby 10 największych burz, jakie kiedykolwiek dotknęły Nowej Anglii powtórzyło się. Badacze stworzyli scenariusze, w których burze osiągają tę samą prędkość wiatru – lub prędkośc o 8-16% większą od historycznej, co może być skutkiem globalnego ocieplenia.
Ustalili, że powtórka z historii mogłaby powalić drzewa zawierające łącznie ok. 120 mln ton węgla. Burza silniejsza od historycznej o 16 proc. mogłaby uwolnić do atmosfery około 250 mln ton gazów cieplarnianych dziś magazynowanych w lasach. Badacze podkreślają jednak, że to bardzo ostrożne szacunki. „W naszej analizie znajduje się wiele czynników, które sprawiają, że jest to niedoszacowanie” mówi kierujący badaniem dr Shersingh Tumber-Davila. Badanie uwzględnia na przykład wyłącznie to, ile węgla jest zmagazynowanego w nadziemnych częściach drzew, a nie w ich korzeniach. Nie uwzględnia również utraty drzew lub innej roślinności na obszarach niezalesionych.
Na szczęście uwolnienie gazów cieplarnianych zmagazynowanych w drzewach będzie jednak procesem stopniowym. Z badania wynika, że wyemitowanie 77% związanego w nich węgla zajęłoby 50 lat, a 88% – 100 lat. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że rozkład dużych drzew zajmuje dużo czasu. W badaniu założono, że jedna czwarta drewna jest odzyskiwana, a część trafia do trwałych produktów, takich jak meble. Oznacza to, że w obliczu huraganu możemy podjąć działania, które ograniczą jego klimatyczne skutki.