Polskie zasoby wody w przeliczeniu na jednego mieszkańca należą do najmniejszych w Europie. Jeszcze mniej wody mają Belgowie i Maltańczycy. Każdy statystyczny Polak zużywa dziennie 92 litry wody, natomiast statystyczny Europejczyk 120 litrów. To i tak średnia wartość patrząc np. na Włochów, Bułgarów i Chorwatów. Ci pierwsi potrzebują aż 243 litrów, drudzy 191, a Chorwaci 182.
Natomiast średnia europejska dla mieszkańców innych krajów wystarczyłaby na kilka dni. Mieszkaniec Malty zużywa najmniej, bo tylko 50 litrów, Litwin 61, a Estończyk 70 litrów. Trzeba dodać, że jest to woda pitna o najwyższych parametrach, która po wykorzystaniu staje się ściekiem. Ale to nie koniec danych. Przez konsumpcję różnych towarów i przez usługi, dzienny ślad wodny każdego z nas to… aż 3900 litrów!
Kiedy popatrzymy na świat, nie wypadamy aż tak źle. Ślad wodny Amerykanina to 7800 litrów, a Australijczyka 6300. Jest jednak jedno „ale”. Mamy słabo rozwinięty system retencji. Pozwalamy wodzie uciekać, w przeciwieństwie do tych krajów, które zużywają jej najwięcej. Znajomość gospodarowania wodą, rozwój technologii pozwalających na jej uchwycenie w polskich warunkach jest w opłakanym stanie. Samo pojęcie recyklingu wody, jest praktycznie nie znane. A warto się tą definicją zainteresować, bo w najbliższej przyszłości będzie gościła w naszej rzeczywistości.
Recykling wody jest pojęciem starym jak świat. I to dosłownie. W obiegu światowym woda, krążąc, była zanieczyszczana, by w procesie np. filtracji ulegać odnowie fizykochemicznej. Zanieczyszczeniami naturalnymi były pyłki roślin, pyły oraz związki chemiczne pochodzące, np. z wybuchów wulkanów. W świecie zdominowanym przez człowieka woda staje się „brudna” przez tysiące różnego rodzaju substancji nienaturalnych i będących efektem uprzemysłowienia.
W aglomeracjach miejskich jest najgorzej. Naturalny proces odnowy wody praktycznie nie istnieje, a większość wody pobranej na zaspokajanie naszych potrzeb, po oczyszczeniu, „ucieka” poza tereny miejskie. Ponadto ogrom wody wyparowuje, nie wsiąkając i tym samym nie odnawiając zasobów wodnych.
Mamy jednak w swoich domach zasób wody, z którego nie korzystamy – woda szara. Jest to po prostu woda ściekowa bez fekaliów, która wytwarzana jest podczas różnych domowych czynności i nie jest możliwa do spożycia. A wody zużywamy dużo, bo na kąpiele – 36%, na spłukiwanie toalety – 30%, na pranie – 15%, na zmywanie – 10%, na sprzątanie – 6%, a na gotowanie zaledwie 3%. Swoją nazwę zawdzięcza kolorowi, którego nabiera po przetworzeniu. Wykorzystanie jej w domu, bez konieczności wstępnego podczyszczenia, zależne jest od czynności, w jakich została wykorzystana.
Najbardziej czysta to ta pochodząca z zmywarek, średniej jakości pochodzi np. z prania, a najgorsza to ta z kuchni, spod zlewu. Ścieki kuchenne zanieczyszczone są nie tylko „chemią”, ale również mikrobiologicznie oraz mają znaczny udział frakcji stałej i organicznej. Woda szara może być wykorzystana od zaraz lub może być przechowywana w zbiornikach, jednak jej czas w jakim musi zostać wykorzystana jest krótki. Można nią sprzątać, spłukiwać zawartość w toalecie, umyć samochód lub wykorzystać do podlewania roślin.
Ale uwaga. W przypadku stosowania w pielęgnacji zieleni może być zanieczyszczona tylko i wyłącznie środkami biodegradowalnymi lub być podczyszczona w specjalnych systemach. Korzystając z wody szarej zmniejszamy odprowadzenie ścieków do oczyszczalni i ograniczamy wykorzystanie wody pitnej pochodzącej z naszych kranów. Oszacowano, że przy wykorzystaniu wody szarej, dzienna oszczędność wody kranowej może wynosić nawet 55 litrów. Pamiętajmy również, że toalety spłukujemy taką samą wodą jaką pijemy z kranu. I problemem nie stanie się jej brak w łazience, ale fakt, że kran może być suchy.
Miejska woda zdatna do recyklingu, to nie tylko woda pochodząca z domostw. To również woda roztopowa z deszczową oraz zanieczyszczona wytwarzana przez przemysł. O ile wykorzystywanie wody szarej jest możliwe od zaraz, o tyle tych kolejnych wymaga specjalistycznych procesów oczyszczania. Ścieki pochodzące z opadów atmosferycznych lub ich roztopienia w sposób szczególny zanieczyszczone są piaskiem i różnego rodzaju węglowodorami pochodzącymi z ruchu samochodowego. W okresach zimowych zawierają również znaczne ilości soli służącej do odladzania powierzchni jezdnych i pieszych. Zasolona woda wpływa niekorzystnie na rośliny, co wykazano w wielu publikacjach naukowych. Zgromadzony np. chlorek sodu powinien przenikać w profilu glebowym, dzięki czemu jego stężenie malałoby.
Tak jednak nie jest. Współczesne czasy i występująca susza gleby, powodują, że gromadzą się one w ziemi, tym samym tworząc specyficzne środowisko, w którym mogą przeżyć tylko określone gatunki roślin. Doszliśmy do takiego momentu w historii miast, że nawet te ścieki, pomimo że są za słone, są niezbędnym źródłem wody do rozpoczęcia wiosennej wegetacji zieleni. Warto zwrócić uwagę na problem wynikający z obecności piasku w zanieczyszczonych wodach. Materiał ten, trafiając do oczyszczalni ścieków, stwarza wiele problemów w działaniu instalacji oczyszczających. Zauważono również, że piaskowniki oczyszczalni, w których osadza się piasek, stanowią swego rodzaju źródło odzysku materiału, który może być ponownie wykorzystany, np. zimą do posypywania oblodzonych chodników.
Pozostają jeszcze ścieki przemysłowe, które są również nośnikiem możliwości odzyskiwania wody, tak bardzo brakującej w środowisku. Z technologicznego punktu widzenia oczyszczanie ścieków przemysłowych i odzyskiwanie wody jest możliwe. Świat dysponuje technikami umożliwiającymi recykling wody do takiego stopnia, że finalnie nadaje się ona do picia.
Jednak ze względu na ilość wytwarzanych ścieków przemysłowych, ich jakość oraz koszty ponoszone na filtry i membrany niezbędne do oczyszczania, odnowa tych ścieków i uzyskanie wody o wysokiej jakości, jest ekonomicznie nie opłacalna w pospolitym zastosowaniu. Pozostaje jeszcze aspekt psychologiczny. Czy jesteśmy gotowi na korzystanie z takiej wody, wiedząc, że pochodzi ona, np. z garbarni lub rzeźni?