„Dość kłamstw. Dość fejków. Do zobaczenia w sądzie, Kinga Gajewska” – napisał na X Maciej Wąsik. Tak skomentował doniesienia o rzekomym podsłuchiwaniu warszawskich modelek, o których posłanka mówiła w programie „Onet Rano”.
– Pamiętam, jak zostałam radną Sejmiku Województwa Mazowieckiego, to było dziewięć lat temu, wtedy radnym również został Maciej Wąsik. Radni nie mają za dużo tych afer za sobą, ale wtedy cały sejmik huczał, że Maciej Wąsik podsłuchuje — powiedziała Kinga Gajewska. — On po osiem godzin potrafił podsłuchiwać jakieś modelki warszawskie — dodała posłanka.
Kinga Gajewska do Macieja Wąsika: Niech pan się sądzi z innymi
„Panie Macieju, proszę odsłuchać całości mojej wypowiedzi, a później się denerwować. Nie ukrywam, że już mam po dziurki w nosie przesłuchań w prokuratorze, na policji i w sądzie, gdzie dochodzę swoich praw. Po prostu jestem zmęczona, a potrzebują mnie moi wyborcy i rodzina. Dlatego oficjalnie wycofuję swoje słowa zostawiając tu link (2011) do Pana dokonań, a mianowicie podsłuchiwania ludzi 6,2 tys. razy. Motywu modelek nie jestem w stanie znaleźć, bo są archiwalne i nie mam do nich dostępu. Niech Pan się sądzi z innymi. Przepraszam, za moje słowa, Pan na pewno nigdy nie miał nic wspólnego z Pegasusem, podsłuchami i prześladowaniem ludzi” – napisała.
We fragmencie tekstu „Newsweeka” z 2011 roku nie wspomniano o modelkach, ale o notorycznym podsłuchiwaniu Polaków w latach 2006-2009, gdy Maciej Wąsik był wiceszefem CBA. Najwięcej podsłuchów przypadło na okres przed wyborami parlamentarnymi w 2007 roku. Informacja obiegła media, gdy o skali podsłuchów mówił ówczesny szef CBA Paweł Wojtunik podczas sejmowej komisji śledczej ds. nacisków. Zaznaczył wówczas, że podsłuchiwanie nie było nielegalne, ale „tak dużej liczby odsłuchów nie praktykuje się w żadnej służbie specjalnej”. Maciej Wąsik odpierał wówczas zarzuty.
„Żeby było jeszcze śmieszniej funkcjonariusze operacyjni »pracujący« z podsłuchami mają o wiele mniej logowań do systemu niż Wąsik” – pisał Newsweek.