– Przyszły rok to będzie taki rok, kiedy będziemy mówić o znaczącym spadku inflacji i zbliżaniu się inflacji przez rok 2023 i 2024 do celu inflacyjnego – powiedział członek zarządu Narodowego Banku Polskiego Paweł Mucha we wtorek w Programie 1 Polskiego Radia.
Wyraził również nadzieję, że w czwartym kwartale 2023 r. inflacja spadnie do poziomu jednocyfrowego.
Do sprawy odniósł się w Polsat News dr Hubert Gąsiński z Wyższej Szkoły Bankowej.
“Nie będzie tak optymistycznie”
– Bazując na danych uzyskiwanych z Narodowego Banku Polskiego oczywiście możemy patrzeć optymistycznie na przyszły rok, ponieważ przeżyliśmy najtrudniejszy okres w roku, czyli święta Bożego Narodzenia, które bezpośrednio nakręcają ceny, a tym samym inflację – powiedział.
– Ja bym nie patrzył tak optymistycznie na przyszły rok, że w IV kwartale inflacja spadnie do jednocyfrowej liczby. Ale na pewno będzie spadać, bo nastąpiło swojego rodzaju nasycenie – stwierdził.
– Jedyną rzeczą, która musimy robić jako uczestnicy rynku, to racjonalne dokonywanie zakupów – dodał ekonomista.
ZOBACZ: Sposoby na inflację. Tak oszczędzają w szkołach i szpitalach. Rachunki za prąd i ciepło maleją
– Trzeba również wpływać na pośredników handlowych, żeby nie nakładali tak olbrzymich cen, które wynikają nie ze wzrostu kosztów produkcji, tylko z chęci zysku – stwierdził.
– Moje prognozy zakładają, że inflacja będzie niższa w przyszłym roku, ale nie będzie tak optymistycznie, jak to zostało przedstawione przez NBP – dodał.
Gąsiński przypomniał, że “każdego roku widzimy pewnego rodzaju sytuacje ekstremalne, których nie da się wcześniej przewidzieć, jak pandemia, czy wojna”.
WIDEO: Ekspert o prognozach dotyczących inflacji
“Musimy ograniczyć konsumpcję”
Jak zaznaczył, “walka z inflacją jest bardzo trudna”. – Aby osiągnąć pożądane efekty, muszą się postarać wszyscy uczestnicy rynku, w tym my jako konsumenci – podkreślił.
– Działania podejmowane przez rząd mogą być jak najlepsze, ale jeśli my wszyscy się do tego nie dostosujemy i nie ograniczymy konsumpcji, to nic to nie da – powiedział.
Jak dodał duża odpowiedzialność spoczywa również na sprzedawcach, którzy musza przestać zwiększać zyski ze sprzedaży pod przykrywką inflacji.
ZOBACZ: Morawiecki: Zaciągnęliśmy hamulec w tej pędzącej inflacji
– Presja płacowa pracowników już powoli spowalnia, ceny nośników energii już się ustabilizowały, a sprzedawcy nadal mówią, że są wyższe koszty produkcji danych produktów i towarów – stwierdził ekonomista.
– Producenci pogodzili się ze wzrostem cen nośników energii, a wykorzystują to bezpośrednio sprzedawcy podwyższając nam ceny, a to nakręca inflację. Ale też my jako konsumenci nakręcamy inflację kupując za dużo – podkreślił.
Ekspert pytany, czy środki z KPO mogą wpłynąć na wysokość inflacji, powiedział, że można to ocenić dwojako.
– Oczywiście każde pieniądze wpompowane w rynek pomogą nam, ale jednocześnie napływ gotówki na rynek, spowoduje wzrost cen. Więc tak naprawdę z jednej strony sobie pomożemy, a z drugiej możemy sobie zaszkodzić – podsumował.
dk/ sgo/ Polsatnews.pl