Włocin Kolonia to mała wieś w województwie wielkopolskim. Znają się tu właściwie wszyscy. Dwadzieścia lat temu mieszkało tu małżeństwo: Zdzisław i Halina B. Mieli troje dzieci.
– Ja go dobrze znałem, on taki grzeczny był… Taka złota rączka, wszystko zrobił. Złego zdania nie mogę powiedzieć. Oni żadnych wrogów nie mieli nigdy. To byli ludzie spokojni, normalnie żyli, jak wszyscy – powiedział znajomy zamordowanych.
– Tata wszystkim pomagał, tak że był bardzo lubianą osobą. Nie wiem, kto może za tym stać. Minęło już tyle lat, a ja zamykam oczy i widzę cały czas samochód i rodziców – przekazała córka zamordowanych.
Jest 9 stycznia 2004 roku. Późnym wieczorem małżeństwo nieoczekiwanie wychodzi z domu. Podobno wybierają się do brata Zdzisława, który mieszka w sąsiedniej wsi. Nigdy nie docierają jednak na miejsce.
“Wiem tylko jedno: sami nie zginęli”
– Ona się nie ubrała, tylko będąc w podomce szybko wsiadła i pojechała ze Zdzichem. I to już było wszystkim we wsi dziwne, bo w podomce chodziła, ale jak gdzieś wychodziła, to zakładała taką zieloną kurtkę. Kurtka w szafie wisiała, a przecież było zimno – stwierdziła znajoma zamordowanych.
– Oni jechali do mnie, ale nie dojechali. Trudno powiedzieć, po co jechali – powiedział Wiesław, brat zamordowanego.
– Zdzisław i Halina postanowili pojechać podobno do brata Zdzisława. Natomiast tu też jest jakaś wątpliwość, ponieważ szwagierka mówi, że oni nigdy nie jeździli razem – poinformowała Weronika Henszel, dziennikarka “Faktu”.
ZOBACZ: “Interwencja”: Mała Ola zmarła. Z SOR-u odesłano ją do domu
– Halina co najmniej z sześć lat z nim się gniewała i tam w ogóle nie jeździła z mężem do niego. Na dodatek ta droga, którą oni jechali, to jest pokopana, poryta, góry i doły – przekazała znajoma małżeństwa.
– Wiem tylko jedno: sami nie zginęli. Nie było wybuchu samochodu, nie uderzyli w drzewo, nic takiego, co by mogło spowodować śmierć – dodała córka zamordowanych.
“Jakby wypadek był, by się ratowali. Próbowaliby wysiąść, nie? A tam nic podobno”
Dwa dni po zaginięciu bliscy państwa B. odnajdują ich doszczętnie spalone auto. W środku znajdują się ludzkie szczątki. Badania wykazują, że należą one do pana Zdzisława i jego żony Haliny. Rozpoczyna się śledztwo. Szybko zostaje jednak umorzone.
– To było bardzo dokładne spalenie samochodu. Prawdopodobnie pożar rozpoczął się od środka – tam, gdzie były zwłoki – przekazał Maciej Szuba, były komendant poznańskiej policji.
– Jakby wypadek był czy coś, toby się ratowali. Próbowaliby wysiąść, nie? A tam nic podobno. Jak siedzieli, tak sobie siedzieli. Do cholery, przecież Zdzichu był niemały chłop. Wystarczyło nogami się zaprzeć i szyba by wyszła. Nie wierzę w to, że człowiek, który będzie palony ogniem, nie będzie próbował uciekać, wybijać szyby, wyjść z samochodu… Zabici zostali w samochodzie, wsadzeni i spaleni. Upozorowane, bo to inaczej się tego nie da wytłumaczyć – powiedział znajomy małżeństwa.
– Prokurator mówi, że w tacie wykryto 4,12 promila, a w mamie 2,5 promila alkoholu. Pan prokurator się śmieje w oczy i mówi, że biegli tak osądzili, a biegli zazwyczaj się nie mylą. No, tych słów nie zapomnę – przekazała córka zamordowanych.
– Tak daleko w takim stanie ujechać bez żadnej rysy… – wątpił Wiesław, brat zamordowanego.
Policyjne Archiwum X: Doszło do morderstwa i celowego podpalenia auta
– Co ciekawe, szyby w samochodzie były uchylone, a od samochodu do drogi biegły ślady czyichś stóp. Policja wtedy nie mając podejrzanych uznała, że to był samozapłon, że kobieta paliła papierosa i od tego się zapalił samochód (uznano, że pożar szybko się rozprzestrzenił od znajdującego się w aucie bimbru – red.) – przekazała Weronika Henszel.
– Niemożliwe. Choćby nawet zapaliło się od bimbru, to nie ma takiej gorączki, tak wysokiej temperatury. Z tego, co słyszałem, to nic nie zostało – skomentował znajomy zamordowanych.
ZOBACZ: “Interwencja”: Prześladuje byłą partnerkę, ignoruje decyzje sądu. “Zakazy łamie notorycznie”
Kilka lat temu sprawą zainteresowało się policyjne Archiwum X. Powołano biegłych z zakresu pożarnictwa. Stwierdzili oni, że śmierć państwa B. nie mogła być nieszczęśliwym wypadkiem. Doszło do morderstwa i celowego podpalenia auta. Niewykluczone, że w tym czasie małżonkowie byli już nieprzytomni.
– Bracia mieszkają w Anglii. Telefonu ich nie udostępnię, bo nie kazali. Ja mam ogromny żal do Archiwum X i nie chcę mieć z nimi już nic do czynienia – powiedziała córka zamordowanych.
Policjanci z Archiwum X wierzą, że niedługo uda im się poznać tożsamość mordercy
Gdy ekipa “Interwencji” pyta, czy sądzi, że to ktoś z rodziny mógł mieć związek ze zbrodnią, kobieta odpowiedziała: Uważam, że nikt z drugiego końca Polski nie przyjechał i nie przyczynił się do śmierci rodziców, tylko ktoś z bliska.
Śledztwo w sprawie zabójstwa Zdzisława i Haliny B. wciąż trwa. Policjanci z Archiwum X wierzą, że już niedługo uda im się poznać tożsamość mordercy. Na jego schwytanie mają jeszcze jedenaście lat. Potem sprawa ulegnie przedawnieniu.
– Nie wiadomo, co sprawca miał na myśli albo jaki cel chciał osiągnąć, ale myślę, że gdzieś tu pieniądze, finanse – to będzie klucz do rozwiązania tej całej zagadki. Myślę, że policja ma już dość dużo na ten temat i że powinniśmy się niebawem spodziewać ogłoszenia sukcesu. I tego zresztą im życzę, bo tego typu sprawy powinny znajdować taki swój finał – podsumował Maciej Szuba, były komendant poznańskiej policji.
Materiał “Interwencji” można zobaczyć tutaj.
mbl/dsk/”Interwencja”