Raić od wielu lat znany jest z podejmowania nieoczywistych decyzji. Mierzący 204 centymetry atakujący w trakcie kariery grał w 11 zagranicznych klubach z 8 lig. Chorwat przyznał jednak, że kiedy dostał propozycję wyjazdu na Ukrainę, był daleki od euforii.
ZOBACZ TAKŻE: Co z występem Rosjan i Białorusinów na igrzyskach? “Nie możemy sobie na to pozwolić”
– Kiedy usłyszałem o tej ofercie, początkowo powiedziałem: “Nie ma mowy!”. Kontaktował się ze mną polski trener, który był jednym z asystentów Emanuele Zaniniego, kiedy ten był selekcjonerem naszej reprezentacji, ale długo nie sądziłem, że podpiszę kontrakt. Porozmawiałem jednak z paroma ludźmi, wśród których był Darijo Srna, cały czas pracujący w Szachtarze Donieck i ostatecznie stwierdziłem: “Dobra, jadę tam” – zdradził Raić dziennikowi “Jutarnji list”.
Chorwacki siatkarz przyznał, że choć od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę minął już rok, w Gródku, w którym gra Epicentr-Podolany Horodok, nie czuć aż tak klimatu wojny.
– Jestem w drużynie od września ubiegłego roku i przez ten czas nie napotkałem żadnych problemów. Wszystko naprawdę jest w porządku. Wiem, w jaki sposób sytuacja na Ukrainie przedstawiana jest w mediach, ale my jesteśmy jakieś 700-800 kilometrów od linii frontu. Kiedy byłem mały, rodzice opowiadali mi, że w czasie wojny na Bałkanach ludzie kąpali się w morzu 50 kilometrów od działań wojennych, a tu dzieli nas dużo, dużo więcej. W tej części Ukrainy życie toczy się normalnie: sklepy są otwarte, dzieci chodzą do szkół, ludzie spotykają się ze znajomymi. Jasne, być może jutro zaczną tu spadać rakiety albo Rosjanie zrzucą na Ukrainę bombę atomową. Tego nie wiemy. Ale przy obecnym tempie zajęłoby im około 4 miesięcy, żeby tu dotrzeć. A miejscowi śmieją się, że Gródek to ostatnie miejsce, które ktokolwiek miałby atakować – dodał Raić.
33-latek dodał, iż sytuacja w mieście jest na tyle spokojna, że ludzie… przestali zwracać uwagę na alarmy przeciwlotnicze.
– Na początku mojego pobytu na Ukrainie wybrałem się z kolegą z klubu, Bułgarem Nikolą Pencevem, na kawę. Siedzieliśmy w lokalu, gdy nagle zawyły syreny. Spojrzeliśmy na siebie przestraszeni, ale wszyscy wokół zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Stwierdziliśmy, że skoro oni się nie boją, to i my nie powinniśmy. Wiem, że po każdym alarmie powinniśmy jak najszybciej biec do schronu, ale… no, jest, jak jest. Ludzie chyba się przyzwyczaili. Zresztą obrona przeciwlotnicza Ukrainy działa już zdecydowanie lepiej niż na początku wojny, a rządowa aplikacja na smartfony przekazuje komunikaty z zaznaczonym obszarem, który jest zagrożony – powiedział siatkarz.
Ivan raić dodał, że jeśli tylko sytuacja w jego rejonie (obwód chmielnicki) ulegnie pogorszeniu, ma on od władz klubu zielone światło na opuszczenie Ukrainy. Chorwat podkreślił jednak, że chciałby wypełnić kontrakt, który obowiązuje go do końca kwietnia.
RI, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl