Ładunki do wysadzenia gazociągu Nord Stream dostarczono jachtem? Göran Swistek z berlińskiej fundacji Nauka i Polityka twierdzi, że to “trudne lub niemożliwe”. – Na taką operację potrzeba przynajmniej kilku dni – wskazał.
W ubiegłym tygodniu dziennik “The Times” opublikował artykuł, według którego za eksplozją gazociągu Nord Stream stał obywatel Ukrainy. Oligarcha miał zatrudnić sześcioosobową ekipę, która na wynajętym jachcie dotarła w okolice gazociągu.
Niemieccy eksperci zastanawiają się jednak czy przeprowadzenie operacji w tak małym zespole byłoby możliwe. – Sama taka operacja, nie licząc czasu, który jest potrzebny na dowiezienie ładunków wybuchowych, to operacja, którą wykonuje się w kilka godzin. Powiedzmy dwie-trzy – zaznaczył podczas konferencji prasowej Göran Swistek z berlińskiej fundacji Nauka i Polityka.
Specjalne zadanie nurków
– Również nurkowanie na tej głębokości nie jest prostym zadaniem. W tym przypadku trzeba było wykorzystać różne butle tlenowe. Wykonanie takiej akcji tylko w jednym miejscu, a znane są trzy miejsca, to spore zaangażowanie, wymagające czasu – mówił dalej.
WIDEO: Eksperci o sabotażu gazociągu Nord Stream
Swistek wskazał też, że w operacji, według doniesień, miał brać udział mały jacht i dwóch-trzech nurków, którzy “tę samą operację muszą powtarzać”. – Wiadomo, że w którymś momencie będą zmęczeni i będą musieli się zregenerować – zaznaczył.
Mały jacht to fałszywa informacja?
– Trzeba się przemieszczać, precyzyjnie namierzyć gazociąg. Na taką operację potrzeba przynajmniej kilku dni – uważa ekspert.
ZOBACZ: Rosja. Dmitrij Pieskow: Zachód chce zamieść sprawę wybuchów na Nord Stream pod dywan
Swistek dodał, że doniesienia medialne mówią o małej jednostce, która musiałaby przetransportować ponad 400 kilogramów materiałów wybuchowych. – Ponieważ do wykonania tego sabotażu potrzebujemy tak wielu elementów, to uważam, że do jego wykonania wykorzystanie małego jachtu wydaje się trudne lub niemożliwe – ocenił.
jk/ml/ Polsatnews.pl