Zaledwie kilka tygodni po zdiagnozowaniu u dziewczynki nietypowego teratoidalnego guza rabdoidalnego – rzadkiej postaci raka występujacego niemal wyłącznie u dzieci i atakującego ośrodkowy układ nerwowy – maluch zmarł tragicznie w ramionach swojej mamy.
Andrew i Catherine Jeans z Walii, rodzice dziecka, wyznali w rozmowie z lokalnym portalem Wales Online, że kiedy Rose miała sześć miesięcy, zauważono u niej “drobne problemy z jelitami”. Lekarze tłumaczyli tę przypadłość nietolerancją nabiału.
Jednak kilka miesięcy później dziecko zostało przewiezione do szpitala, ponieważ ciągle “pocierała czoło i bawiła się włosami”. Ojciec niemowlęcia dobrze pamiętał dzień, w którym lekarze po wykonaniu skanów znaleźli kilka obcych mas w jej mózgu.
ZOBACZ: Katowice: Matka skazana na 25 lat więzienia za zabójstwo dwumiesięcznej córki
– Początkowo sądzono, że ciała te są łagodnymi śladami przypominającymi znamię, ale w ciągu następnych kilku nocy stan jej zdrowia zaczął się pogarszać – relacjonował Andrew.
Przerażająca diagnoza. Rodzice usłyszeli wyrok dla córki
12 stycznia 2020 roku Rose ponownie trafiła do szpitala, gdzie przeszła serię skanów i trzy operacje mózgu oraz doznała kilku napadów padaczkowych. Dziewczynka spędziła sześć nocy na oddziale intensywnej terapii, zanim lekarze postawili jej rodzicom druzgocącą diagnozę.
– Duży guz w jej kręgosłupie jest tym, co powodowało problemy z jelitami. Powiedziano nam, że nie ma dla niej żadnego ratunku i zostanie z nami jeszcze tylko przez kilka tygodni – wspominał ojciec.
10 lutego Rose została przeniesiona do dziecięcego hospicjum Ty Hafan, gdzie zmarła – zaledwie dwa dni po swoich pierwszych urodzinach. – Jedynym sposobem, w jaki mogę opisać to, przez co przeszliśmy, jest jakaś wojenna bitwa. To, co przeżyła ta mała dziewczynka w tak krótkim czasie, było okropne. A ona nie narzekała. Po prostu musiała dać sobie radę – powiedziała Catrherine.
ZOBACZ: Nowe odkrycie ws. nowotworów. “Tego zachowania nigdy wcześniej nie zaobserwowano”
Rodzice podkreślili, że są z niej niesamowicie dumni. – Pojawiła się jak mały prezent bez żadnego powodu – przyznali. – To brutalne, jak tak perfekcyjna istota nie dawała żadnych oznak tego, co ukrywa jej ciało – żaliła się matka.
Para, które wychowuje również syna Olivera, jest wdzięczna hospicjum za opiekę nad Rosie. – Dano nam prywatność, ale nadal mogliśmy być otoczeni rodziną – dodała kobieta.
map/ sgo/polsatnews.pl