Wiele wskazuje na to, że w przyszłym tygodniu numerem jeden we wszystkich mediach będzie Trybunał Konstytucyjny. Pojawiają się doniesienia, że to właśnie jego uporządkowaniem ma się na najbliższym posiedzeniu Sejmu zająć parlamentarna większość. Jarosław Kaczyński wydał już nawet w tej sprawie oświadczenie.
Pytani o to politycy związani z rządzącą koalicją stronią jednak od potwierdzenia doniesień, a tym bardziej od zdradzania szczegółów. Nie znaczy to jednak, że nie komentują w żaden sposób sytuacji w Trybunale.
Zapytany o to w piątek w RMF FM minister i szef kancelarii premiera Jan Grabiec powiedział wprost: „W Trybunale Konstytucyjnym mamy kompletny bałagan”. – Od 2015, 2016 mamy tam sędziów dublerów, a próbują orzekać. Cały świat prawniczy nie uważa ich za sędziów. Musimy to jakoś zmienić – stwierdził polityk.
Sędzia TK nie przebierał w słowach
Do wypowiedzi Grabca odniósł się na swoim blogu Mariusz Muszyński – jeden z sędziów uważanych przez większość partyjną za „dublerów”, czyli tych, którzy pod koniec 2015 roku zostali wybrani w skład Trybunału na wcześniej już obsadzone miejsca.
W swojej polemice Muszyński nie przebierał w słowa. „Otóż Pan Grabiec raczył stwierdzić, że – w kwestii powołań sędziów do TK w 2015 r. to „cały świat prawniczy, nie uważa ich za sędziów”. Ta wypowiedź ujawniła chyba podstawowy problem tego rządu” – czytamy.
I dalej: „Otóż nie rozróżniają oni tego co jest kwestią uznania (kolokwialnego „uważania” ministra Grabca) od tego co jest kwestią prawa. Fakt, że uważam (uznaję) część rządu za przysłowiowych kretynów (oceniam ich po ich działaniach, badań nie prowadziłem), nie znaczy, że oni tymi kretynami w sensie prawnym są. Z kolei fakt, że „cały świat prawniczy” (…) nie uważa mnie za sędziego, nie znaczy, że ja tym sędzią nie jestem”.
„Otóż abym nie był sędzią nie wystarczy zwykłe uważanie” – stwierdza Muszyński. Powołuje się m.in. na to, że posiada on uchwałę wybierającą oraz to, że złożył ślubowanie wobec Prezydenta RP. „Pozbawienie mnie tej funkcji musi odbyć się w formie prawa” – pisze i dodaje, że potrzebne są do tego kompetencje i stosowna procedura.
Muszyński twierdzi, że rząd nie ma sposobu na jego odwołanie
Jak jednak stwierdza, „problem ministra Grabca i jego kolegów polega na tym, że takiej procedury i takiego organu nie ma”. „Dlatego jego zapowiedź, że „musimy coś z tym zrobić”, a nawet zrobienie czegoś, będzie ciągle działaniem ze sfery pozaprawnej, wręcz nielegalną próbą usunięcia z urzędu. Działaniem de facto, bez szans na wyrwanie się poza sferę uważania. Przynajmniej do czasu stworzenia legalnej procedury” – czytamy.
„Tylko przypomnę, że w tym wypadku, wybór na poziomie Konstytucji wymaga tego samego poziomu dla odwołania. Ustawy są za słabe, Panie Ministrze Grabiec. Natomiast moje „uważanie” ma – przynajmniej teoretycznie – szansę na przewartościowanie do formuły prawnej, bo w tym kontekście są stosowne organy (sądy) i odpowiednie procedury np. ubezwłasnowolnienie. Szczególnie jeśli teraz posłowie PO przyznaliby, że w 2015 r. biorąc udział w wyborze mojej osoby do pełnienia funkcji sędziego TK, nie wiedzieli co robią” – oświadczył Muszyński.