15-letni Khai Cowley kochał surfing. Australijski nastolatek spędzał na wodzie każdą wolną chwilę i uchodził za jeden z największych talentów tego sportu.
Dwa tygodnie temu nie wrócił do domu. Wczesnym czwartkowym popołudniem, na odludnej plaży Ethel na zachód od Adelaidy, zakrwawionego chłopaka znaleźli znajomi. Mimo że ratownicy szybko dotarli na miejsce, chłopaka nie udało się uratować.
Jego obrażenia prawdopodobnie były spowodowane atakiem żarłacza białego. Jeśli tak faktycznie było, to był to trzeci śmiertelny atak ryby na wodach Australii Południowej w 2023 roku. W maju zginął 46-letni nauczyciel Simon Backanello. W październiku 55-letni surfer Tod Gendle.
Ataki rekinów nie są wbrew pozorom bardzo powszechne. W ciągu ostatnich 24 lat w Australii Południowej zanotowano 11 śmiertelnych ataków rekinów. 3 w ciągu jednego roku to wyjątkowo zła passa.
Prof. Charlie Huveneers, ekspert od rekinów z Uniwersytetu Flinders w rozmowie z australijskim “Guardianem” przyznał jednak, że liczba ataków na ludzi powoli rośnie na całym świecie. Winni jesteśmy my sami – czynnikami zwiększającymi zagrożenie jest wzrost populacji ludzi, zniszczenie naturalnych środowisk zwierząt, pogarszająca się jakość wody i przenoszenie się ryb, którymi zazwyczaj żywią się rekiny w inne obszary w odpowiedzi na rosnącą temperaturę wody.
Sposobów na ograniczenie zagrożenia jest kilka. Sieci rozstawiane wokół plaż, odporne na ugryzienia kombinezony dla surferów czy osobiste, elektryczne urządzenia odstraszające pomagają zredukować ryzyko, ale żaden z tych sposobów nie jest stuprocentowo pewny.
Nowe badanie australijskich badaczy daje jednak nadzieję na stosunkowo proste rozwiązanie problemu. Co ważne takie, w którym nikomu, ani ludziom, ani rybom, nie dzieje się krzywda.
Eksperci z Departamentu Przemysłu Podstawowego Nowej Południowej Walii wykazali, że żarłacze białe unikają miejsc, w których zostały złowione. Wystarczy schwytać rybę i przetransportować ją nieco dalej – nawet zaledwie 500 metrów wgłąb morza.
“To naturalna reakcja obronna” mówi magazynowi “New Scientist” Paul Butcher z Departamentu Przemysłu Podstawowego. “To samo dotyczy prawie każdego zwierzęcia, także rekinów”.
Butcher i jego koledzy używają do chwytania rekinów bojek z podwieszoną przynętą. Rozstawiają je w miejscach znajdujących się 500 metrów od wybrzeży 20 popularnych plaż w Nowej Południowej Walii. Łącznie u wybrzeży znajduje się 305 bojek, z których każda jest wyposażona w system powiadamiający zespół, kiedy ryba złapie się na przynętę. Zespół dociera do schwytanego rekina w ciągu 30 minut.
Po wyłowieniu, rekiny są mierzone, badane i znakowane. Następnie potencjalnie najbardziej niebezpieczne gatunki, takie jak żarłacze białe czy rekiny tygrysie, są wywożone 500 metrów wgłąb morza i wypuszczane. Gatunki niestanowiące zagrożenia dla człowieka, takie jak rekiny młoty, są wypuszczane natychmiast.
Monitoring wyłowionych i oznakowanych przy pomocy nadajników radiowych żarłaczy białych wskazuje, że wszystkie 36 obserwowanych przez badaczy zwierząt trzymało się po wyłowieniu z dala od plaż, przy których zostały schwytane. Ryby po takiej “przygodzie” wolały trzymać się głębokiego morza.
„Chociaż rekiny stopniowo zbliżały się do brzegu 10 dni po wypuszczeniu, 77% rekinów pozostawało w odległości ponad 1,9 km od wybrzeża i średnio 5 km od miejsca, w którym zostały oznakowane” napisali naukowcy w swojej pracy. Rekiny były śledzone średnio przez 600 dni po wypuszczeniu. Łącznie, od 2015 r. zespołowi udało się złowić ponad 1100 ryb o długości ponad 2,6 metra.
Program stanowi jedną z kilku prób rządu Nowej Południowej Walii rozwiązania problemu z rekinami. Celem jest znalezienie takich sposobów odstraszania zwierząt od uczęszczanych przez ludzi plaż, które jednocześnie zapewniają bezpieczeństwo plażowiczom i nie czynią krzywdy zagrożonym gatunkom.
Innym sposobem jest stałe patrolowanie 50 plaż przez drony, które pozwalają ratownikom wypatrzyć rekiny, zanim te zbliżą się do ludzi. Rząd wykorzystuje też sieć boi nasłuchowych, które wykrywają, kiedy w pobliżu znajduje się rekin z nadajnikiem zamontowanym przez badaczy. Informacje te są następnie udostępniane ludziom za pomocą aplikacji.
Nowe technologie mają dawać zwiększone bezpieczeństwo, jednocześnie nie stanowiąc zagrożenia dla miejscowych ekosystemów. Powszechnie stosowane sieci zabezpieczające plaże przed rekinami są bowiem poważnym problemem dla wielu gatunków zwierząt. Tylko w 2022 r. w Nowej Południowej Walii schwytano w nie 228 zwierząt, spośród których 200 stanowiły nie rekiny, a żółwie, delfiny czy foki. Tylko 85 z nich przeżyło zaplątanie w sieci.
Mimo wyjątkowo pechowego roku na wodach Południowej Australii, ryzyko związane z pogryzieniem przez rekina pozostaje niezwykle niskie.
Muzeum Historii Naturalnej Florydy, prowadzące globalną bazę danych ataków rekinów, odnotowało w 2022 r. 108 “interakcji człowiek-rekin” na całym świecie. Potwierdzono 57 niesprowokowanych ugryzień ludzi przez rekiny i 32 ugryzienia sprowokowane, czyli takie, kiedy ludzie starają się rekiny karmić, dotykać czy wyciągać z sieci rybackich.
Najbardziej niebezpieczne okazały się wody wokół USA – tam odnotowano 41 potwierdzonych przypadków niesprowokowanych ugryzień rekinów. To aż 72 proc. globalnej liczby incydentów. Australia w 2022 r. zanotowała 15 incydentów. Egipt i RPA po dwa.
Na całym świecie jest około 1200 gatunków rekinów. Ponad ⅓ z nich jest zagrożona wymarciem. W ciągu ostatnich 50 lat liczba oceanicznych rekinów i spokrewnionych z nimi płaszczek spadła o 70 proc. Główną przyczyną tego spadku jest działalność rybaków, którzy zarówno polują na same rekiny jak i odbierają im źródło pożywienia.
Spośród wszystkich znanych nauce gatunków rekinów zaledwie 30 kiedykolwiek ugryzło człowieka. Zaledwie 12 z nich stanowi potencjalne zagrożenie. Większość rekinów zdecydowanie woli unikać kontaktu z człowiekiem.