Ministerstwo sprawiedliwości poinformowało 21 lutego o odwołaniu z funkcji prezesa SA w Warszawie sędziego Piotra Schaba.
Jak argumentowano, Adam Bodnar podjął decyzję o jego odwołaniu, gdyż kolegium sądu „nie przedstawiło wymaganej przepisami negatywnej opinii w ustawowym terminie, wobec wyrażonego przez ministra zamiaru odwołania”. Gdyby opinia ta została przedstawiona we właściwy sposób – choć zdaniem Bodnara nie była – cała sprawa mogłaby trafić ostatecznie do Krajowej Rady Sądownictwa.
Nie spełniono wymagań, zabrakło opinii kolegium?
Kolegium powinno wydać uchwałę, w której odniesie się do zarzutów ministra. Nie zrobiono tego jednak, ponieważ ograniczono się jedynie do głosowania. Minister uznał więc, że kolegium nie zajęło stanowiska. Brak opinii, na którą jest wyznaczony konkretny czas – 30 dni – nie oznacza, że nie może dojść ostatecznie do odwołania. Nie jest to przeszkodą, według przepisów. Opinię wydali dwaj prezesi sądów okręgowych.
Sędzia Schab zabrał głos: Minister Bodnar neguje fakt, który zaistniał
Podczas konferencji prasowej 22 lutego sędzia Schab odniósł się do decyzji Bodnara. – Decyzja ministra sprawiedliwości łamie ustawę o sądach powszechnych. Minister Bodnar neguje fakt, który zaistniał. Neguje fakt istnienia uchwały kolegium negatywnie opiniującej wniosek ministra sprawiedliwości o odwołanie mnie z funkcji prezesa sądu. Stanowi to poświadczenie nieprawdy – i to dokonane przez wysokiego urzędnika państwowego. Nie mogę zniżyć się do tego, aby uznać fakt jaskrawego łamania ustawy – powiedział w rozmowie z dziennikarzami.
Jak powiedział, „nie ma przepisu, a nadto nie ma praktyki, wedle której istnieje powinność motywowania uchwał kolegium”. — Nie zostałem odwołany z funkcji prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie — zaznaczył.