Statystyczny Polak w 2022 r. wygenerował 355 kilogramów odpadów komunalnych, zwanych inaczej odpadami bytowymi. W krótkiej definicji są to odpady nieprzemysłowe i wytwarzane w gospodarstwach domowych. Do tej samej kategorii zaliczymy również inne, pochodzące od różnego rodzaju wytwórców, których skład, jakość i charakter są podobne do tych, które produkujemy w naszych domach, mieszkaniach i biurach.
Do ogólnego bilansu produkcji odpadów przypadających na mieszkańca naszego kraju, należy doliczyć odpady przemysłowe oraz zanieczyszczenia wód i powietrza. Każdy z nas, statystycznie, odpowiada za powstawanie 3,04 tony odpadów przemysłowych (w 2022 roku), których produkowanie związane jest z zaspakajaniem potrzeb życiowych ludzi. Najwięcej z nich generuje przemysł wydobywczy, na drugim miejscu znajduje się natomiast sektor energetyczny. Do tego należy również doliczyć odpady z szpitali, magazynów, warsztatów samochodowych, zakładów budowlanych i wielu innych gałęzi przemysłu.
Poziom konsumpcji to również wielkość współczynnika śladu węglowego. W 2020 r. na pojedynczą osobę w Polsce przypadało 2,64 tony wyemitowanego dwutlenku węgla i 15,65 kilograma metanu (według GUS – Główny Urząd Statystyczny). W przypadku zanieczyszczeń wody, ustalenie konkretnego indywidualnego obciążenia zanieczyszczeniami, jest praktycznie niemożliwe. Nielegalne odprowadzanie ścieków bytowych i przemysłowych oraz spływ powierzchniowy z terenów rolniczych do cieków i zbiorników wodnych są głównymi problemami uniemożliwiającym oszacowanie tej wartości.
O ile, przy odpowiednim poziomie świadomości ekologicznej i podejmowaniu funkcjonalnych działań, dość łatwo możemy sobie poradzić z odpadami komunalnymi i przemysłowymi, o tyle z zanieczyszczeniami wód i powietrza sytuacja jest zdecydowanie trudniejsza. Więc co się dzieje z odpadami stałymi, które wytwarzamy?
Za składowiska uznaje się obiekty budowlane z różnego rodzaju instalacjami służącymi ochronie środowiska przeznaczone do składowania odpadów. Na terenie Polski znajdziemy trzy rodzaje tego rodzaju kompleksów inżynierskich. Są to składowiska odpadów niebezpiecznych, składowiska odpadów obojętnych oraz składowiska odpadów innych niż niebezpieczne i obojętne. Wśród nich dominują te, w obrębie których znajdują się odpady komunalne. Według danych GUS-u w 2022 r., na terenie naszego kraju funkcjonowało 259 takich składowisk, zajmujących powierzchnię 1 624 hektarów. Poinformowano również, że 92 proc. z nich wyposażonych było w instalacje służące do odgazowywania, w wyniku czego poprzez spalanie ujętego gazu odzyskano prawie 111 162 tysiące MJ energii cieplnej oraz około 102 487 tysięcy kWh energii elektrycznej.
Wynik wydaje się zadawalający. Z pewnym „ale”. Polska zobowiązana jest do szybkiego dostosowywania się osiągania wyższych poziomów recyklingu odpadów w nadchodzących latach. Zgodnie z przyjętymi postanowieniami Unii Europejskiej, już w 2025 roku 55 proc. odpadów komunalnych w naszym kraju powinno być gotowych do ponownego użycia i recyklingu. W 2035 roku poziom te ma wynosić 65 proc. co potwierdza projekt Krajowego planu gospodarki odpadami 2028 (KPGO). W związku z koniecznością wypełniania zobowiązań coraz częściej będziemy obserwowali zamykanie składowisk i przekazywanie odpadów na inne, których możliwa moc do pełnego zapełnienia drastycznie maleje.
Ponadto, przy obecnym tempie wdrażania technologii recyklingu, nie jest możliwe wypełnienie planu przewidzianego na 2025 rok. Ponadto polska polityka ekologiczna będzie musiała zmierzyć się z problemem nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych. Znany szerokiej opinii pożar takiego składowiska w Przylepie w Zielonej Górze, który wybuchł 22 lipca 2023 r. pokazał wprost z jakim problemem i niebezpieczeństwem będziemy musieli sobie poradzić.
Masa zebranych odpadów, w zależności od ich jakości i charaktery może być przetwarzana na skalę przemysłową. Do najczęściej występujących w naszym kraju należą zakłady dysponujące liniami do recyklingu, zakłady unieszkodliwiania odpadów niebezpiecznych, kompostownie i biogazownie oraz spalarnie odpadów komunalnych. Niestety na chwilę obecną nie dysponujemy odpowiednią ilością instalacji w każdym z wymienionych zakładów, które zaspokoiłyby potrzeby zagospodarowywania odpadów.
Ponadto brak tego rodzaju inwestycji lub zbyt powolny ich rozwój uniemożliwia nam konieczne i obowiązkowe dostosowywanie się do prawa europejskiego. W przypadku biogazowni brakuje nam setek tego rodzaju obiektów i kolejnych 30 związanych z spalaniem odpadów. Do połowy minionego roku w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) złożono 39 wniosków o dofinansowanie na realizację spalarni. Do końca czerwca cztery z nich oceniono negatywnie, a jeden wniosek został wycofany.
Pozostałe wydają się obiecujące, chociaż w perspektywie czasu los spalarni odpadów komunalnych w Polsce jest niepewny. Jeśli na szczeblu europejskim zapadnie decyzja, żeby od 2028 roku wszystkie instalacje termiczne służące przekształcaniu odpadów włączyć do systemu EU ETS (unijny system handlu uprawnieniami do emisji), czyli objąć je opłatami za emisję dwutlenku węgla to funkcjonowanie tego rodzaju zakładów może okazać się wysoko kosztowne dla gospodarki kraju.
W Polsce mierzymy się nadal z problemem braku dobrej selektywnej zbiórki odpadów komunalnych już u samego źródła. Dane przedstawione w raporcie firmy Interzero „Między plusem a minusem. Co Polacy wiedzą o bateriach i jak sobie radzą z ich segregacją?” wykazują, że aż 90 proc. biorących udział w badaniach deklarowało segregację odpadów. Jednak tylko 58 proc. ankietowanych stosuje podział na 5 frakcji – papier, szkło, metale i tworzywa sztuczne, bio i zmieszane.
Należy wspomnieć, że ten poziom wzrasta systematycznie każdego roku, jednak jest nadal za wolny, abyśmy jako państwo mogli spełniać wymagania przyjętych deklaracji. Ponadto: niejednorodność surowcowa opakowań obecnych na rynku, niedobory profesjonalnych zakładów przetwarzania oraz zbyt niski poziom edukacji ekologicznej sprawiają, że jako społeczeństwo mamy duży problem z recyklingiem.
Sytuację ma poprawić wprowadzenie systemu ROP (rozszerzonej odpowiedzialności producenta), chociaż pomysł ten torpedowany jest przez wielu wytwórców.
Deponowanie odpadów poza miejscami do tego wyznaczonymi, nadal i realnie jest dużym problemem w naszym kraju. Główny Urząd Statystyczny poinformował, że w 2022 roku zlikwidowano 10 714 dzikich wysypisk, z których łącznie zebrano prawie 25 tysięcy ton odpadów komunalnych i potwierdzono lokalizację kolejnych 2 217. Przedstawiono również informację, że w 2021 roku, powierzchnia dzikich wysypisk śmieci była większa niż 200 hektarów i została ona przekroczona po raz pierwszy od 2013 roku. Analiza jakości odpadów deponowanych na dzikich wysypiskach śmieci wykazała, że znajdują się tam nie tylko odpady komunalne. W znacznym stopniu znajdowano elektrośmieci, materiały budowlane, opony i części samochodów oraz odpady sanitarne stwarzające realne zagrożenie epidemiczne. Tego rodzaju składowisko stanowi zagrożenie dla środowiska.
Uwalniające się metale ciężkie z elektrośmieci, takie jak ołów, kadm i rtęć skażają powierzchniowe warstwy gleby oraz zasoby wodne. Warto poinformować, że jedna bateria z zegarka może spowodować o niezdatności aż 400 litrów wody z przeznaczeniem do spożycia. Dodatkowo ilość drobnych frakcji tworzyw sztucznych bywa zjadana przez zwierzęta, co dla wielu z nich kończy się śmiercią. Ponadto zaplątują się w tego rodzaju odpady lub zanoszą je do nor i gniazd.
Problem dzikich wysypisk odpadów jest gorącym tematem, który wszedł już na polityczne salony. W środę, 31 stycznia tego roku, ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała powołanie międzyresortowego zespołu oraz zespołów lokalnych, których zadaniem będzie znalezienie rozwiązania problemu likwidacji nielegalnych składowisk odpadów. Podczas konferencji prasowej w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu polityczka podkreśliła, że „Narastanie problemu i dotychczasowa nieudolność państwa w tym zakresie widoczna jest gołym okiem.
Dobrze wiemy, że nielegalne składowiska odpadów, zwłaszcza tych odpadów niebezpiecznych, nie tylko pogarszają stan środowiska, w którym się znajdują, ale przede wszystkim doprowadzają do zagrożenia naszego zdrowia i życia, dlatego tak istotne jest zaangażowanie państwa w tej kwestii”. Dotychczasowe doświadczenie i ujawnione dane oraz informacje dowodzą, że polski rząd będzie musiał zmierzyć się z ogromnym problemem dzikich wysypisk, w szczególności tych w obrębie których złożono substancje niebezpieczne.
Jako społeczeństwo nadal łamiemy prawo związane z gospodarką odpadami i nie są to sytuacje marginalne. Szczególnie w okresach grzewczych proceder ten przybiera na sile. Nie jesteśmy w stanie oszacować, ile rocznie spalamy tworzyw sztucznych oraz innych odpadów w kotłach centralnego ogrzewania. Wiadomo natomiast, że są to tysiące ton, które powinny zostać posegregowane i przekazane do utylizacji.
Zgodnie z danymi opublikowanymi w 2022 r. przez Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) 46 proc. mieszkańców kraju ogrzewa się przy pomocy indywidualnego pieca lub kotła węglowego, przy czym z pieców węglowych korzysta aż 77 proc. mieszkańców wsi. O ile palenie: węglem kamiennym, nieimpregnowanym drewnem, pelletem, ekogroszkiem, papierem i tekturą, brykietem drzewnym, odpadami z gospodarki leśnej, biomasą w tym trocinami, ścinkami i wiórami drzewnymi jest dopuszczalne, o tyle spalanie: domowych odpadów, tworzyw sztucznych i impregnowanego drewna oraz płyt drewnopochodnych jest prawnie zakazane, a za złamanie tego przepisu grozi kara finansowa do 5 tysięcy złotych. Ponadto sąd może podjąć decyzję o zastosowaniu maksymalnie 30-dniowego aresztu.
Palenie domowymi odpadami oraz tworzywami sztucznymi generuje ogromne ilości substancji trujących, toksycznych i rakotwórczych zalegających w bliskim sąsiedztwie komina. Tym samym szukając metody pozbywania się odpadów, spalający je w piecach centralnego ogrzewania, tworzymy wokół siebie strefy powietrza o bardzo złej jakości i wpływającego negatywnie na zdrowie. Alergiczne zapalenia skóry, astma oskrzelowa, alergie pokarmowe, nowotwory to kilka schorzeń pojawiających się u osób oddychających powietrzem zmieszanym z dymem powstającym z spalania niedozwolonych odpadów.
Może z powodu odpowiedniego poziomu edukacji ekologicznej, może celowo, a może ze względu na cechy osobowościowe wykorzystujemy również toalety i kanalizację do pozbywania się odpadów. Różnego rodzaju środki higieny osobistej, nici dentystyczne, włosy, resztki jedzenia a nawet popiół trafiają wprost do sedesów. Faktycznie, w ten sposób dość sprawnie i szybko pozbywamy się niechcianych rzeczy, ale nie zdajemy sobie sprawę jak bardzo nasze zachowanie jest obciążające dla instalacji kanalizacyjnej i oczyszczalni ścieków.
Tworzące się zatory w rurach oraz wpływ na awaryjność systemów oczyszczania przyczyniają się do spadku efektywności funkcjonowania wymienionych elementów inżynierskich i obciążają nasze kieszenie. Całość kosztów napraw i ponownego przywrócenia do działania urządzeń sanitarnych jest finalnie wliczana w nasze, przyszłe rachunki.
Gospodarowanie odpadami wymaga rozwagi i wiedzy, na którą powinniśmy być otwarci. Nie warto wprowadzać własnego prawa opartego na indywidualnych przekonaniach. Warto natomiast wziąć pod uwagę, że celowe działanie nie zgodne z przepisami szkodzi nam wszystkim, bo w przypadku trującego dymu z kominów, uwolnienia metali ciężkich z dzikich wysypisk śmieci lub awarii oczyszczalni ścieków komfort życia wielu mieszkańców ulegnie pogorszeniu. Ponadto stan środowiska, który i tak nie jest w najlepszym stanie będzie ulegał dalszej destrukcji. A przyroda regeneruje się wolniej niż byśmy tego chcieli.