Początek środowego posiedzenia Sejmu był burzliwy. Zaczęło się od ślubowania Moniki Pawłowskiej, a następnie głos zabrały polityczki Lewicy. Jeszcze przed rozpoczęciem obrad posłanki zapowiadały, że będą wnioskować o rozszerzenie harmonogramu posiedzenia o punkt dotyczący projektów liberalizujących prawo aborcyjne. Wcześniej prezydium Sejmu zdecydowało się przesunąć ten punkt na 11 kwietnia, czyli na posiedzenie po wyborach samorządowych.
– Szafuje pan jako katolik słowem „kłamca”. Kłamcą nazwał pan wicemarszałka Włodzimierza Czarzastego, który mówił, że mrozi pan, blokuje i nie dopuszcza procedowania ustaw dotyczących prawa do przerywania ciąży. Zamrażarkę sejmową zamienił pan na uśmiechniętą chłodnię – zarzucała z sejmowej mównicy Szymonowi Hołowni posłanka Anna Maria Żukowska. – Składam wniosek formalny o zamknięcie posiedzenia celem uzupełnienia porządku obrad o projekty dotyczące prawa do przerywania ciąży. A ta błyskawica będzie wymierzona w pana – oświadczyła.
Głos zabrał także Krzysztof Paszyk (PSL), ministra do spraw równości Katarzyna Kotula oraz ministra rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (obie z Lewicy). – Przebieg tej debaty utwierdza mnie w przekonaniu, choć mogą go państwo nie podzielać, że moja decyzja była słuszna. Potrzebujemy czasu na to, żeby nie zrobić krzywdy wszystkim tym projektom, które mogą doprowadzić do zmiany drastycznego prawa, które dzisiaj w Polsce funkcjonuje, obraża, rani i zabija kobiety – skwitował Hołownia.
Hołownia składa deklarację ws. aborcji
Marszałek Sejmu zadeklarował również, że jeżeli „wszystkie kluby koalicji solidarnie zadeklarują, że nie wyrzucą tych ustaw do kosza w pierwszym czytaniu”, to jest „gotowy na rozmowy”. Jednocześnie jednak podkreślał, że została już wyznaczona data, kiedy będą rozpatrywane te projekty. – Nie dopuszczę do tego, żebyśmy wyszli z tej izby na Dzień Kobiet z koszem pełnym projektów ustaw, które miały poprawić prawa kobiet w Polsce i poprawić ich los, nie dopuszczę do tego, bo to będzie policzek dla tych, które nas wybrały – oświadczył Hołownia.
– Czy państwo zdajecie sobie sprawę, jakie ryzyko poniosłaby koalicja 15 października, która obiecywała kobietom zmianę prawa dotyczącego aborcji, jeżeli jutro wyszlibyśmy z Sejmu z koszem pełnym poodrzucanych sobie nawzajem projektów? To dopiero były kryzys w koalicji – mówił później w rozmowie z dziennikarzami Sejmie.
Polityczki Lewicy podkreślały jednak, że mają dość doczekania. – Chcemy to powiedzieć jako posłanki Lewicy, ale przede wszystkim jako kobiety – mamy dość czekania. To nie jest tak, że jakiekolwiek wybory mogą przeszkadzać w głosowaniu, debatowaniu nad prawami człowieka – mówiła na konferencji prasowej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. – Wybory samorządowe, parlamentarne, czy to europarlamentarne są o tym, co dla ludzi fundamentalne. Prawa kobiet, prawo do życia, prawo do decydowania o swoim ciele, zdrowiu, o swojej przyszłości, to jest sprawa fundamentalna – dodawała.