Po tym, jak w niedzielę 24 marca w polską przestrzeń powietrzną wleciała rosyjska rakieta, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych został wezwany rosyjski ambasador w Warszawie Siergiej Andriejew w celu wręczenia mu noty protestacyjnej. Jednak rosyjski dyplomata nie stawił się na zaproszenie polskich władz.
Rosyjski ambasador już opuścił terytorium Polski. „Dał świadectwo swojej kultury”
Skandaliczne zachowanie rosyjskiego ambasadora wywołało w Polsce dyskusję, czy należy wydalić go z kraju.
W środę minister Radosław Sikorski przyznał, że Andriejew nie znajduje się na terenie Polski. – Pan ambasador Andriejew sam dał świadectwo swojej kultury i profesjonalizmu. Z tego, co słyszę, już opuścił nasze terytorium – poinformował szef polskiego MSZ w rozmowie z dziennikarzami, cytowanej przez Informacyjną Agencję Radiową.
Dopytywany przez dziennikarzy Radosław Sikorski przyznał, że ambasador nie został jednak ani wydalony. Później potwierdzili to dziennikarzom także przedstawiciele polskiego MSZ, którzy wyjaśnili, że już w poniedziałek rosyjska ambasada poinformowała w nocie technicznej o nieobecności Siergieja Andriejewa od 26 do 4 marca. W tym czasie zastępuje go chargé d’affaires.
Andriejew: Uznałem, że nie ma sensu poruszać tego tematu bez dowodów
Rosyjski ambasador swoje zachowanie tłumaczył agencji RIA Novosti. Stwierdził, że nie przyszedł do ministerstwa, ponieważ uznał, że nie ma sensu poruszać tego tematu bez przedstawienia dowodów, że rakieta była rosyjska. Jak relacjonował, zwrócił się do resortu dyplomacji z pytaniem, czy „strona polska planuje przedstawić jakiekolwiek dowody na swoje zarzuty”.
– Nie otrzymałem jasnej odpowiedzi i zwróciłem uwagę, że nadal czekamy na dowody ze strony polskiej, dotyczące wydarzeń z 29 grudnia ub., roku rosyjska rakieta manewrująca rzekomo wleciała w polską przestrzeń powietrzną. Nie otrzymaliśmy dotychczas żadnych dowodów na te zarzuty – wskazał w rozmowie z agencją. Przyznał, że zaproponował polskiej stronie wysłanie „notatki pocztą lub kurierem”.