Nie milkną echa imprezy w Domu Poselskim. Parlamentarzyści bawili się do później nocy i nie przeszkadzało im, że kolejnego poranka rusza następny dzień obrad. Sprawę jako pierwszy opisał „Super Express”. Teraz gazeta ujawnia kulisy spotkania w jednym z pokoi sejmowego hotelu.
Dziennik zapytał o tę sprawę Łukasza Mejzę, który miał być gospodarzem tego posiedzenia. To poseł Prawa i Sprawiedliwości miał – jak podaje gazeta – odpowiadać za część artystyczną. Mowa o piosence okrzykniętej hitem, której słowa wspominają szokujące zachowanie członka Konfederacji.
Głośno o imprezie w Domu Poselskim. Na jaw wyszły nowe szczegóły
„O Grzegorz Braun, o Grzegorz Braun…” – mieli śpiewać jej uczestnicy. Nie pomogła interwencja Straży Marszałkowskiej. Inne zdanie w tej sprawie ma Kancelaria Sejmu. „Straż Marszałkowska niezwłocznie po otrzymaniu zgłoszenia o zaistniałym na terenie Domu Poselskiego zdarzeniu podjęła interwencję, która okazała się skuteczna” – czytamy w komunikacie.
Zdaniem Mejzy, to co działo się w jednym z pokoi Domu Poselskiego to były dobre pozytywne emocje, z dobrymi pozytywnymi ludźmi. – Staropolskim zwyczajem po prostu zaczęliśmy śpiewać, a ja grałem na gitarze. Cieszę się, że moje umiejętności artystyczne, instrumentalne, jak i wokalne zostały tak szeroko docenione – przyznał w rozmowie z „Super Expressem”.
Odnosząc się do wizyty Straży Marszałkowskiej poseł PiS stwierdził, że „pewnie zgłosiły nas jakieś sztywniaki z Lewicy”. – Ze Strażą Marszałkowską odbyliśmy bardzo kulturalną rozmowę. Powiedzieli, żeby pamiętać o innych gościach w hotelu – wyjaśnił.
– Myślę, że z hotelem poselskim jest jak z Las Vegas. Co się dzieje w hotelu poselskim, zostaje w hotelu poselskim – ocenił Krzysztof Bosak, który na uwagę, że konieczna była interwencja Straży Marszałkowskiej odparł, że „to musiała być interwencyjka, ponieważ temat nie pojawił się podczas żadnego z sejmowych spotkań”.