Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Donald Tusk przekaże w sobotę rolnikom szczegóły ustępstw jeśli chodzi o Zielony Ład. Czego się pani spodziewa i jak sprawa jest komentowana w Brukseli? Czy to pani zdaniem oznacza koniec demonstracji?
Beata Kempa: W mojej ocenie Donald Tusk będzie grał na rozbicie środowisk, które słusznie protestowały. Wspieram całym sercem rolników i inne protestujące grupy zawodowe i społeczne. Sobotnie spotkanie nie oznacza końca demonstracji. Tusk nie jest wiarygodny. Wstrzymanie postanowień tzw. Zielonego Ładu to część postulatów. Druga – to zablokowanie eksportu ukraińskiego zboża na naszej wschodniej granicy. Na to rządząca koalicja nie ma odwagi. Widać to po ostatnim głosowaniu w PE, w którym posłowie wybrani z listy PO – Marek Belka i Danuta Huebner – zagłosowali za przedłużeniem całkowitego otwarcia unijnego rynku na zboże i produkty rolne z Ukrainy.
Bruksela jest pod wpływem potężnego lobby koncernów rolnych operujących na Ukrainie. To one – w mojej ocenie – mogą mieć wpływ na decyzje i sposób głosowania. W Parlamencie Europejskim większość mają lewicowo-liberalne grupy, które nigdy nie wycofają się z Zielonego Ładu.
Dla nich klimatyczne bzdury to religia i sens istnienia. Wielka szkoda, że w tym antygospodarczym szale zawsze przeciwko polskim interesom głosują posłowie lewicy i środowisko Szymona Hołowni.
Premier zaapelował do komisarza Janusza Wojciechowskiego, aby niczego nie zepsuł. Co pani zdaniem miał na myśli?
Tusk prowadzi PR-owską grę. To, co potrafi. Nie zrobi nic, póki zielonego światła nie dostanie od Ursuli von der Leyen. W kwestiach wychodzących poza polska politykę, myślę, że Tusk jest uległy wobec brukselskich elit. Warto tu też przypomnieć, że za Zielony Ład oraz politykę klimatyczną bezpośrednią odpowiedzialność ponosi Frans Timmermans, reprezentujący holenderską lewicę, który w dyskusjach był ochoczo wspierany przez polityczną rodzinę obecnego premiera Polski. Wracając do pytania, już nic więcej nie da się zepsuć. Zielony Ład w tym kształcie musi iść do kosza.