Katarzyna Pinkosz, Wprost: Półpasiec to choroba, którą mamy w sobie? Tak jakbyśmy trochę siedzieli na bombie, która w każdej chwili może wybuchnąć, bo wirus czai się w organizmie?
Dr Magdalena Kocot-Kępska: Półpasiec jest chorobą zakaźną, manifestującą się reaktywacją utajonego zakażenia wirusem ospy wietrznej – Varicella zoster. Po przechorowaniu ospy wietrznej wirus „drzemie” w naszym organizmie, i w pewnym momencie może się uaktywnić. 99 proc. populacji polskiej (biorąc pod uwagę osoby dorosłe) miało kontakt z wirusem ospy wietrzej. Po przechorowaniu nie jest eliminowany z organizmu.
Skoro wirus drzemie w organizmie, to też jest szansa, że nigdy się nie reaktywuje?
To prawda, może się nigdy nie reaktywować, możemy nie zachorować.
Właśnie w ten sposób większość z nas myśli…
Większość osób wciąż uważa, że ospa wietrzna to lekka choroba, że półpasiec to też lekka choroba, która nie ma wiele wspólnego z ospą wietrzną. Nie zdajemy sobie sprawy, że tego wirusa mamy w sobie i może on się uaktywnić, gdy np. jesteśmy chorzy, osłabieni, mamy chorobę nowotworową. Może wtedy wyjść spod kontroli naszego układu immunologicznego i dać objawy półpaśca.
Dlaczego po przechorowaniu półpaśca ból może się utrzymywać?
Wirus ospy wietrznej i półpaśca niszczy neurony; tak jakby je wyżerał, robił dziury w osłonkach mielinowych neuronów, gdy chorujemy na półpasiec. Układ nerwowy nie lubi jak go się niszczy, dotyka, tnie, dlatego tak nadmiernie reaguje na to uszkodzenie.
To zrozumiałe, dlaczego ból towarzyszy chorobie. Dlaczego jednak ból u części osób utrzymuje się, mimo że sam wirus zostanie pokonany przez organizm?
Wirus nie zostaje pokonany. Nawet po przechorowaniu choroby wirus nadal cały czas jest uśpiony, układ immunologiczny znów trzyma go pod kontrolą. Mamy wiele wirusów, które w nas drzemią, jak choćby wirus opryszczki. Prawie każdy z nas miał opryszczkę (wywołuje ją wirus z tej samej rodziny, co wirus wywołujący ospę wietrzną i półpaśca); co jakiś czas ona powraca – nie dlatego, że znowu się zarażamy się, tylko dlatego, że wirus drzemie w układzie odpornościowym i reaktywuje się, gdy nasz układ immunologiczny jest osłabiony albo jesteśmy po prostu starsi.
To znaczy, że na półpaśca też można powtórnie zachorować?
Niestety tak, zwłaszcza w przypadku osłabionej odporności.
Od wielu lat zajmuje się Pani leczeniem bólu. Co jest tak bardzo charakterystycznego w bólu popółpaścowym, tzw. neuralgii popółpaścowej?
Ból jest zlokalizowany w miejscu, gdzie w przebiegu półpaśca były zmiany skórne. Nie jest to tylko sam ból, może być to też przeczulica na dotyk. Pacjenci muszą uważać na ubrania, kobiety drażni biustonosz, bielizna. Ból zwykle nasila się w pochmurne, deszczowe dni. Nasila go też stres.
To nie jest jednak tylko ból, często występuje też przeczulica na temperaturę, mrowienie, swędzenie, drętwienie – to objawy świadczące o uszkodzeniu układu nerwowego.
Ma Pani pacjentkę, którą leczy Pani już 30 lat z powodu bólu po półpaścu.
Zachorowała na półpaśca, gdy miała 60 lat, teraz ma już 90. Przez 30 lat przychodzi do poradni leczenia bólu – nie dlatego, że dostaje niewłaściwe leki lub ich nie przyjmuje. Leczę ją zgodnie z wytycznymi, z wszystkimi metodami, którymi dysponuje współczesna medycyna. Ale bardzo trudno leczy się ból, który wynika z uszkodzenia układu nerwowego.
Nie wiemy dlaczego tak się dzieje – prawdopodobnie jest wiele mechanizmów powstawania bólu neuropatycznego, których nie jesteśmy w stanie zidentyfikować albo nie mamy leku, który działałby na taki mechanizm. Stosujemy m.in. leki przeciwpadaczkowe, przeciwdepresyjne – są skuteczne u jednego na trzech-czterech pacjentów, czyli u 25-30 proc. osób. Nawet jeśli stosujemy prawidłowe leki, zgodnie z zaleceniami, w prawidłowych dawkach, to szansa, że zmniejszymy ból, wynosi ok. 30-50 proc. Proszę zwrócić uwagę: zmniejszymy ból, a nie – wyleczymy.
A typowe leki przeciwbólowe, jak paracetamol, ibuprofen, ketoprofen?
One w ogóle nie zadziałają. W neuralgii popółpaścowej skuteczne mogą być plastry z lidokaliną. Ale niestety – są one skuteczne tylko u jednego na czterech pacjentów. U części pacjentów, mimo stosowania wszystkich leków i metod, dostępnych w medycynie światowej, nie udaje się zlikwidować bólu, ani nawet go zmniejszyć.
Pacjenci przychodzący do Pani do poradni, cierpiący z powodu neuralgii popółpaścowej, mając świadomość tej choroby, zdecydowaliby się dziś na szczepienie przeciw półpaścowi?
Ponad 80 proc. mówi, że tak i że poleciłoby szczepienie innym osobom. To bardzo cierpiący pacjenci.
Problemem są jednak koszty…
Szczepionka jest dziś refundowana w 50 procentach dla osób powyżej 65. roku życia i mających choroby współistniejące. Uważam, że powinna ona być bezpłatna dla wszystkich osób z grup ryzyka, a są wśród nich na pewno pacjenci starsi. Dość powiedzieć, że u ok. 30 proc. pacjentów, którzy chorowali na półpasiec, wystąpi neuralgia popółpaścowa. Ale wśród osób powyżej 75. roku życia takich osób będzie już ponad 70 procent! Dlatego wszystkie osoby starsze powinny się zaszczepić.
Sama szczepionka jest zalecana u wszystkich osób zdrowych, powyżej 50. roku życia, a także u osób powyżej 18. roku życia, jeśli mają poważne choroby współistniejące, prowadzące do osłabienia układu odpornościowego.
A jeśli mówimy o kosztach szczepionki, to po drugiej stronie są koszty bólu i ich leczenia, niepełnosprawności, dojazdów pacjenta (często z opiekunem) do poradni leczenia bólu, koszty leków. Myślę, że te koszty są dużo wyższe niż koszty szczepionki.
Ból może trwać do końca życia.
Dla Pani nie ma wątpliwości, że trzeba się zaszczepić?
Nie mam żadnych wątpliwości. Ponad 25 lat pracuję w poradni leczenia bólu, widziałam setki, jak nie tysiące pacjentów z neuralgią popółpaścową.
„Widzę ludzkie dramaty pacjentów, których leczę 5, 10, 15 lat i więcej. W niektórych przypadkach wydaje się, że ból udało się opanować, ale po pewnym czasie on znów powraca. Te osoby nie musiałyby tak cierpieć, gdyby to szczepienie było wcześniej dostępne”.
Osoby starsze często obawiają się szczepień. Jak je do tego przekonać?
Dla mnie najlepszymi ambasadorami szczepień są pacjenci, którzy sami mają neuralgię popółpaścową. Wiedzą z własnego doświadczenia, jak ciężka to może być choroba, jak dokuczliwa. Ból przewlekły, niezależnie od przyczyny, niszczy komórki nerwowe w mózgu. To tak, jakby nasz mózg zanikał – dlatego pojawia się depresja, zaburzenia snu, zaburzenia poznawcze. Widać to po 10-15 latach bólu przewlekłego. Pacjenci cierpiący na przewlekły ból mają większe ryzyko demencji, choroby Alzheimera. Ból niszczy nasz mózg. Jeśli można temu zapobiec, to trzeba to zrobić.
Dr n. med. Magdalena Kocot-Kępska pracuje w Zakładzie Badania i Leczenia Bólu Katedry Anestezjologii i Intensywnej Terapii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest prezesem Polskiego Towarzystwa Badania Bólu.