Fetor nie do zniesienia wydobywa się z małej rzeki, która przepływa obok domu Aliny Dumon. To zaledwie 4-kilometrowy ciek wodny, który wypływa z lotniska w Balicach. – Jest tu piana na brzegach. Tragedia. Jeszcze to śmierdzi – mówi pani Alina, mieszkanka Olszanicy w Krakowie.
– I truje – dodaje Paweł Romanek, który mieszka bezpośrednio przy potoku. Reporterka „Czystej Polski” spotkała się z nim w szpitalu, gdzie pracuje. – Wyprowadzam się okresowo, gdy natężenie tych chemikaliów jest tak duże, ze nie pozwala mi na przebywanie w pomieszczeniach mojego domu – mówi mieszkaniec krakowskiej Olszanicy.
Bo to, co wywołuje brzydki zapach, prawdopodobnie wpływa też na zdrowie mieszkańców. Mowa np. o dolegliwościach związanych z drogami oddechowymi i objawach neurologicznych.
– Na początku myśleliśmy, że gdzieś nam się ulatnia gaz – mówi Alina Dumon. Okazuje się, że do Potoku Olszanickiego trafiają wody opadowe z krakowskiego lotniska. Problem pojawia się zimą, gdy do odladzania samolotów i płyty startowej używane są specjalistyczne chemikalia.
– Glikol propylenowy oraz mrówczany sodu i potasu. I na każdym lotnisku takie substancje w dużych ilościach są wykorzystywane – tłumaczy prof. Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Eksperci wskazują, ze biodegradacja powinna następować w ściśle kontrolowanych warunkach oczyszczalni ścieków.
Tymczasem w potoku prawdopodobnie powstaje formaldehyd. – To substancja organiczna, rakotwórcza. Znajduje się w wodzie, zostało to potwierdzone przez badania WIOŚ-u – mówi Tomasz Fiszer ze Stowarzyszenia Nasza Olszanica.
Urzędnicy kontrolowali lotnisko pięciokrotnie i nawet nałożyli kary w wysokości… 500 zł. – Nie możemy nałożyć wyższej – tłumaczy Magdalena Gala z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie. Przepisy nie pozwalają na wyższe kary.
Mieszkańcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i uruchomili społeczny monitoring jakości wody. Prostymi urządzeniami badane są podstawowe parametry.
Prof. Mariusz Czop mówi, że w potoku nie ma już życia biologicznego. Płynąca rzeczką substancja zabiera cały tlen – tłumaczy. A mowa o potoku, który przepływa przez użytek ekologiczny, gdzie jeszcze kilka miesięcy temu żyły bobry!
/Stowarzyszenie Nasza Olszanica /materiały prasowe
Mieszkańcy zgłosili sprawę do prokuratury. Ta wszczęła postępowanie w sprawie niszczenia roślin lub zwierząt objętych ochroną.
Od przedstawicielki lotniska reporterka „Czystej Polski” usłyszała, że planowana jest budowa zbiorników retencyjnych, z których zanieczyszczenia mają być wywożone cysternami.
– Ta inwestycja jest blokowana, była blokowana na okres roku, przez Stowarzyszenie Nasza Olszanica – mówi Natalia Vince, rzeczniczka prasowa Kraków Airport.
Potwierdza to Tomasz Fiszer ze Stowarzyszenia Nasza Olszanica. – Automatyczno-ręczna wajcha z wywożeniem ścieków beczkowozami, a reszta do potoku, jest dla nas nieakceptowalna.
Mieszkańcy domagają się wybudowania na terenie portu lotniczego oczyszczalni ścieków. Lotnisko ma inne plany. Władze portu chcą – za zgodą urzędników – przełożyć koryto rzeki.
– Według fachowców związanych z naszym działem infrastruktury to jest najlepsza opcja i też najszybsza. Budowa oczyszczalni na te chwile nie jest planowana – mówi rzeczniczka lotniska.
Takie stanowisko lotniska szokuje mieszkańców. – Użytek ekologiczny, a oni zmienią przebieg potoku… Nie! – mówi Alina Dumon, mieszkanka Olszanicy.
– My nie jesteśmy przeciwko rozwojowi lotniska. Chcemy, żeby to wszystko było przygotowane zgodnie ze standardami XXI w. – dodaje Tomasz Fiszer.