Powołany w marcu do życia Związek Pracodawców Branży Vapingowej (ZPBV) – który ma w trakcie dyskusji o nowych regulacjach reprezentować sektor składający się z ponad tysiąca mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw działających legalnie w Polsce – ocenia, że taki zapis może mieć skutek odwrotny do zamierzonego i apeluje o wzięcie pod uwagę argumentów sukcesywnie pomijanych w dyskusji, skuteczne egzekwowanie już istniejących regulacji oraz o dialog i rzetelną edukację w temacie. Jako przykład podaje Australię, gdzie obowiązują jedne z najściślejszych przepisów dotyczących vapowania i gdzie 92 proc. użytkowników e-papierosów kupuje swoje produkty od nielegalnych sprzedawców.
– Niepokoi nas, jako branżę, brak rzeczowej dyskusji na temat zakazu sprzedaży e-papierosów jednorazowych, a opinie przewijające się w mediach zdają się być jednostronne, skupione na dyskredytacji i powtarzaniu nie do końca zweryfikowanych informacji na temat składu e-papierosów i ich wpływu na nasz organizm. Dlatego ważne jest, aby dać głos przedsiębiorcom i ekspertom, wskazującym na potencjalne negatywne skutki wprowadzenia zakazu dla zdrowia publicznego oraz gospodarki – mówi Maciej Powroźnik, prezes Związku Pracodawców Branży Vapingowej (ZPBV).
Zwraca też uwagę, że całkowity zakaz sprzedaży e-papierosów jednorazowych może przynieść znaczne straty finansowe dla państwa i zmusić do zamknięcia wielu legalnie działających firm, co z kolei ograniczy wybór i dostęp dorosłych konsumentów do produktów, które są przebadane i spełniają wymogi bezpieczeństwa, mogąc przyczynić się do jeszcze większego wzrostu szkód w obszarze zdrowia publicznego.
– Zakazy moim zdaniem powodują uruchomienie różnych innych źródeł dostępu do e-papierosów, natomiast, jeżeli będzie bardzo precyzyjna kontrola i przestrzeganie prawa i tych zakazów, które już mamy, to będzie to bardzo duży sukces – mówi prof. Halina Car, konsultant wojewódzki w dziedzinie farmakologii klinicznej. – Na ostatnim posiedzeniu senackiej Komisji Zdrowia, w którym uczestniczyłam, na ten temat była bardzo burzliwa debata. Zakończyła się ona wnioskami ukierunkowanymi na przestrzeganie prawa, na to, aby sprawdzać obecność na rynku e-papierosów jednorazowych, ale przede wszystkim zwracać uwagę na ich jakość. Wiele osób, które zabierały głos, uważały, że całkowity zakaz sprzedaży e-papierosów nie rozwiąże absolutnie naszych problemów związanych z palaczami tytoniu, rosnącą liczbą palaczy tytoniu.
Ostatnie badania z Yale School of Public Health też rzucają nowe światło na debatę o zakazie sprzedaży e-papierosów. Wynika z nich, że każde ograniczenie w sprzedaży smakowych e-liquidów wpływa na wzrost sprzedaży konwencjonalnych wyrobów tytoniowych – za każde 0,7 ml niesprzedanego e-liquidu konsumenci sięgają po 15 dodatkowych papierosów. Co więcej, jak zauważa Abigail S. Friedman, współautorka raportu, palenie tytoniu jest znacznie bardziej szkodliwe niż używanie e-papierosów. Wyniki badań wskazują, że koszty zdrowotne wynikające z restrykcji mogą być wyższe niż przewidywane korzyści, co podważa logikę zakazów jako efektywnej strategii dla ochrony zdrowia publicznego.
Kolejny aspekt wpływu na zdrowie publiczne wiąże się z polityką redukcji szkód. Tego typu regulacje prawne, oparte na badaniach klinicznych, są już wdrażane m.in. w Szwecji czy Wielkiej Brytanii i pokazują, że świadome wykorzystanie e-papierosów w strategii zdrowia publicznego może przynieść pozytywne rezultaty.
– E-papierosy, ze względu na to, że mają udokumentowaną mniejszą szkodliwość, w innych krajach, jak np. w Wielkiej Brytanii, są w pewien ustalony sposób promowane dla osób palących tytoń, które nie mogą rzucić palenia z różnych przyczyn lub którym kilkakrotnie to się nie udało. Produkty takie jak e-papierosy, ale nie tylko, wchodzą w skład tzw. kontinuum ryzyka, czyli są to produkty, które nadal są szkodliwe, ale niosą za sobą mniejsze ryzyko zdrowotne, ale do tego służą te produkty, te e-papierosy, które mają certyfikaty i wiemy, jaki mają skład. – podkreśla prof. Halina Car. – Moim zdaniem bardzo ważna jest edukacja, aby pokazać aktualizowane, nowe dane, ukierunkowane na to, że mamy redukcję ryzyka w przejściu na e-papierosy jako produkty mniej szkodliwe i jako taki pomost dla przejścia dla palaczy, którzy nie mogą się pozbyć nałogu.
Jak przypomina ekspertka, choć e-papierosy mogą być lepszą alternatywą dla zwykłych papierosów, jest to produkt wyłącznie dla dorosłych i świadomych konsumentów, a sprzedaż osobom nieletnim jest całkowicie zakazana.
– Uzależnienie od nikotyny to jest choroba, wobec powyższego uważam, że taka informacja powinna być wpisana w historii choroby i należałoby wdrażać określone postępowanie – podkreśla konsultant wojewódzki w dziedzinie farmakologii klinicznej. – Redukcja szkód przy używaniu produktów alternatywnych jest postępowaniem, które ma już swoje źródła w postępowaniu z osobami ciężko uzależnionymi od opioidów i bardzo precyzyjne, umiejętne prowadzenie tych osób z przejścia z ciężkich narkotyków na narkotyki o lżejszym stopniu uzależnienia spowodowało, włącznie ze wsparciem psychologicznym, behawioralnym, że te osoby łatwiej wychodzą z nałogów. Dlatego też to może być bardzo ciekawe, aby wdrożyć takie postępowanie również dla palaczy tytoniu, czyli redukować ryzyko, wspierać psychologicznie, wspierać behawioralnie i edukować. Takie kompleksowe postępowanie może spowodować, że jednak będziemy mieć mniejszą liczbę palaczy tytoniu.
– E-papierosy jednorazowe nie są wolne od ryzyka, jednak wielu specjalistów zdrowia publicznego wskazuje na fakt, że mogą być lepszym wyborem dla osób walczących z nałogiem lub chcących go ograniczyć. W Polsce mamy 8,4 mln palaczy tradycyjnych wyrobów tytoniowych, to oznacza, że po tradycyjne papierosy sięga każdego dnia niemal co trzeci dorosły Polak. Dla porównania osoby korzystające z e-papierosów to zaledwie 1 proc. Te liczby jasno pokazują, gdzie leży problem. E-papierosy jednorazowe mogłyby być na niego skuteczną odpowiedzią, tymczasem toczy się dyskusja o ich zakazaniu – dodaje Maciej Powroźnik, prezes ZPBV.