Poseł Koalicji Obywatelskiej wskazuje tu na aferę wokół „Krzysztofa Suwarta”. Nagłośnił ją na początku 2020 roku portal Oko.press. Dziennikarze twierdzili, że w Wirtualnej Polsce cenzurowano lub blokowano krytyczne artykuły dot. ministerstwa sprawiedliwości i ówczesnego szefa resortu Zbigniewa Ziobry. Wśród publikacji serwisów należących do WP znaleźć można było ponadto artykuły-laruki, gdzie pozytywnie oceniano działania ministerstwa, Ziobry i jego współpracowników. Ich autorzy nie podpisywali się jednak pod publikacjami własnym imieniem i nazwiskiem – zamiast tego można było przeczytać, że dany materiał został napisany przez „Krzysztofa Suwarta” czy „Krzysztofa Majora”. Wirtualne Media podają, że łącznie artykułów takich powstało ok. 300 – opublikowano je na przestrzeni 1,5 roku.
WP wydała później oświadczenie. „Wirtualna Polska Media ze zdziwieniem przyjmuje artykuł serwisu OKO.press na temat pracy redaktora naczelnego WP [był nim wówczas Tomasz Machała – red.] i naszych dziennikarzy. Artykuł składa się z kłamstw, półprawd i pomówień. Fakty są takie, że Wirtualna Polska nie faworyzuje żadnego polityka. Nie faworyzuje również Zbigniewa Ziobry, co jest główną tezą publikacji” – napisano. Niedługo później odwołano Machałę z funkcji redaktora naczelnego.
Interpelacja poselska Giertycha. Były minister podaje powód
„Bezpośrednią przyczyną sporządzenia tej interpelacji jest bezczelny atak prawny ze strony właściciela tego portalu na jedną z najlepszych i najbardziej bezkompromisowych dziennikarek w Polsce, na panią redaktor Elizę Michalik” – pisze dalej Giertych. Jego zdaniem „atak ten ma wszelkie cechy zastraszania (SLAPP) dziennikarzy, co jest niedopuszczalne w świetle przepisów prawa europejskiego i orzecznictwa ETPCz [Europejskiego Trybunału Praw Człowieka]”, natomiast dziennikarka „słusznie opisywała wątpliwy moralnie charakter relacji wydawcy WP z Funduszem Sprawiedliwości i domagała się wyjaśnienia całej sprawy”.
Według informacji Giertycha wydawca WP „atakując red. Michalik za drążenie tego tematu, wykazuje się wyjątkową hipokryzją”. „W dniu 7 marca 2019 roku zawarł umowę z Funduszem Sprawiedliwości na kwotę 984 tys. zł, sprzedając czas antenowy na VOD WP (…), w dniu 20 maja zawarł umowę z FS na kwotę 2 mln 460 tys. zł, sprzedając czas antenowy na VOD WP (…), w dniu 15 lipca 2019 roku (bezpośrednio w czasie kampanii wyborczej) zawarł umowę z FS na kwotę 1 mln 845 tys. zł, sprzedając czas antenowy na VOD WP” – wymienia poseł KO.
Giertych zwraca uwagę na „nieetyczne działanie”
Były minister edukacji narodowej zaznacza, że wydawca rozumiał, czym jest Fundusz Sprawiedliwości i „wiedział, że jego celem nie jest wykupywanie milionowych reklam swojej działalności, lecz pomoc ofiarom przestępstw”. Zwraca uwagę, w kontekście śledztw dziennikarskich, że „na pierwszy rzut oka wydawanie tak gigantycznych kwot na reklamę w jednym portalu w ciągu kilku miesięcy budzi zrozumiałe pytania”. „W moim przekonaniu jest to działanie bez wątpienia nieetyczne zarówno ze strony FS, jak i ze strony wydawcy portalu” – dodaje. Zaznaczył, że jako prawnik „widzi potrzebę skonfrontowania tej sytuacji z przepisami prawa karnego (…), w szczególności z (…) rozważeniem możliwości popełnienia przez osoby działające i współdziałające w tej sprawie przestępstwa współdziałania na szkodę w wielkich rozmiarach FS” – czytamy na platformie X.
Giertych dodaje, że „jednocześnie w świetle informacji medialnych, że w przedmiotowym okresie portal WP prowadził kampanię przy użyciu fikcyjnych nazwisk, w tym nazwiska Krzysztofa Suwarta, sprawa może się rozszerzyć na zarzuty o charakterze korupcyjnym”. Jak wyjaśnia, chodzi tu konkretnie o „polegające na uzyskiwaniu przez określone osoby z Funduszu Sprawiedliwości lub z partii, która nim zarządzała, korzyści osobistej polegającej na reklamie osób de facto w zamian za otrzymywane na konto wydawcy przelewy rzekomo za reklamę Funduszu Sprawiedliwości”. „Przelewy te przy takiej kwalifikacji (…) byłyby nielegalną zapłatą za korzyści osobiste polegające na reklamowaniu poszczególnych osób, zdarzeń czy partii. Dodatkowo oczywiście wchodziłoby w grę również rozważenie naruszenia przepisów wyborczych o nielegalnym finansowaniu partii politycznych i idące za tym konsekwencje prawne” – zauważa poseł KO.
Nie każda reklama jest problematyczna. „Oceną działań muszą zająć się odpowiednie instytucje”
W opinii Giertycha „bez wątpienia kilkaset artykułów opiewających rządzących było dla nich korzyścią osobistą”.
Zdaniem Giertycha „ta wersja znalazłaby dodatkowe uzasadnienie, gdyby okazała się prawdziwą informacją, że jedną z osób piszących pod pseudonimem Krzysztof Suwart był ekspert Funduszu Sprawiedliwości, a w dacie pisania artykułów mąż pani dyrektor Departamentu Strategii i Funduszy Europejskich Ministerstwa Sprawiedliwości”. „Oznaczałoby to bowiem, że za pieniądze publiczne Fundusz Sprawiedliwości nie wykupywał reklam antenowych, lecz usługę polegającą na reklamowaniu polityków zarządzających tym funduszem. I robił to na szkodę ofiar przestępstw. Trudno mi sobie wyobrazić bardziej podłą przestępczość urzędniczą” – czytamy.
Ostatecznie jednak poseł KO zaznacza, że „oceną tych działań muszą się zająć odpowiednie instytucje”, bo „z pewnością” wszystkie reklamy FS, które przewijały się w mediach „można traktować jako udział w przestępstwie” – podkreślił. Giertych rozróżnia, że „czym innym jest prawdziwa reklama (nawet niezasadna), a czym innym płacenie (i otrzymywanie) grubych milionów pod pretekstem reklamy FS za udzielanie korzyści osobistych, czyli reklamowanie polityków zarządzających tym funduszem”. Jedna bowiem może „budzić wątpliwości etyczne”, natomiast druga to w ocenie byłego wicepremiera „bardzo poważne przestępstwo”.