Lodowce to niewątpliwie symbole epoki zmian klimatu, a także surowego oblicza Islandii. Te islandzkie stanowią 11,4 proc. powierzchni wyspy. Lodowce Islandii skoncentrowane są w ośmiu regionalnych grupach.
Do największych lodowców o powierzchni ponad 100 km2, należą:
Vatnajökull – 8 538 km2,
Langjökull – 1022 km2,
Hofsjökull – 996 km2,
Myrdalsjökull – 701 km2,
Drangajökull – 199 km2.
Czynnikiem decydującym o rozwoju lodowców są uwarunkowania klimatyczne w tym głównie opady śniegu, a także temperatury i cechy rzeźby.
Czy islandzkie lodowce topnieją? Tak. W zależności od pory roku obserwuje się topnienie lodu, który w zimniejszej porze pojawia się z powrotem. Według glacjologa Jakuba Małeckiego tendencja topnienia islandzkich lodowców nie jest tak tragiczna jak w przypadku innych lodowców Europy.
„Od 2011-2020 obserwuje się umiarkowane topnienie, jakieś 5-7 Gt rocznie” – czytamy na stronie „Glacjobiologia”. Jest jednak i zła wiadomość. Badacze przewidzieli w 2022 r., że jeżeli aktualne emisje dwutlenku węgla będą się utrzymywać, to lodowce Islandii powrócą do szybkiej utraty masy za ok. 30 lat.
Wielbiciele natury mogą jeszcze podziwiać lodowce na własne oczy i spędzić np. kilka nocy w namiotach z widokiem na bryły lodu. Widok jest niebywały, zwłaszcza wtedy, gdy na niebie tańczy zorza polarna. Potrafią być one naprawdę potężne i przybierają różne barwy w zależności od ilości i rodzajów gazów.
Warto wspomnieć, że charakterystycznym zjawiskiem występującym na Islandii są katastrofalne powodzie na rzekach zasilanych przez lodowce. W niektórych miejscach można znaleźć tabliczki informujące o skutkach powodzi, które wystąpiły w przeszłości. Powodzie są związane z aktywnością wulkaniczną Islandii.
Islandia to młoda wyspa pochodzenia wulkanicznego, jest położona w północnej części Oceanu Atlantyckiego. Wulkany islandzkie stanowiące ok. 5-6 proc. aktywnych wulkanów w skali świata przyczyniły się do produkcji aż 25 proc. materiałów wulkanicznych w skali globalnej. Islandię cechuje wysoka aktywność wulkaniczna, znajduje się tu ok. 200 wulkanów, a część znajduje się pod pokrywą lodu.
W związku z aktywnością wulkaniczną o Islandii jest ostatnio głośno. W styczniu tego roku i w grudniu ub. r. na półwyspie Reykjanes (znajduje się tu pas wulkaniczny) w południowo-zachodniej Islandii wybuchł wulkan. Obie erupcje przyczyniły się do ewakuacji mieszkańców. Niedawna erupcja doprowadziła do zalania domów niektórych mieszkańców przez lawę.
Wulkaniczne tereny są chętnie odwiedzane przez turystów, ale budzące się wulkany doprowadzają często do zamykania dróg, a same miejsca zostają ze względów bezpieczeństwa wyłączone z użytku. Jednym z najbardziej aktywnych wulkanów w Islandii jest Katla, której nie mogłam odwiedzić właśnie przez zagrożenie erupcją. Od momentu zasiedlenia wyspy wybuchała ponad 20 razy, powodując powodzie lodowcowe (szczególnie w XVII i XVIII w.).
Warto zwrócić uwagę na kolory skał i gór Islandii. Czarne skały kontrastują z białym śniegiem i zielonymi połaciami mchów. Widok jest niezapomniany.
Z islandzką „gorącą ziemią” wiąże się też niebywały rozwój geotermii na wyspie. Od lat 70. polityka energetyczna Islandii opiera się głównie na tym odnawialnym źródle energii (także na energii wodnej). Od 2020 r. 70 proc. całkowitej energii wykorzystywanej w kraju pochodzi ze źródeł geotermalnych. Służą one do ogrzewania, ale i rekreacji.
Dzięki takim warunkom geologicznym Islandia ma rozwiniętą infrastrukturę basenów i kąpieli termalnych i saun. W kraju występuje ponad 700 źródeł termalnych. Z moich obserwacji wynika, że to jeden z najlepszych takich obszarów na świecie. A dodatkowo stosunkowo tani, jeśli skorzystamy z mniej komercyjnych obiektów.
W wielu miejscach w Islandii znajdują się ciepłe akweny i rzeki. Jedną z nich jest ta znajdująca się w mieście Hveragerði.
Spacer po klifach nad oceanem gwarantuje prawdziwy powiew świeżości. Tym bardziej, że islandzki wiatr potrafi przeszyć do kości, a nawet przesunąć człowieka (zwłaszcza na lotnisku). Nie jest jednak tutaj tak zimno, jak niektórzy sądzą. Średnie temperatury zimą są nawet wyższe niż w Polsce.
Jeżeli zwiedza się Islandię, nie można zapomnieć o wodospadach – to obowiązkowy punkt wycieczki. Jest ich tu wiele i robią spektakularne wrażenie (wodospady znajdują się w dużej mierze na tzw. Złotym Kręgu, czyli popularnym szlaku turystycznym wokół wyspy).
Popularny wodospad Gullfoss może zwalić z nóg. Na początku XX w. planowano otworzyć tu hydroelektrownię. Inwestycja nie doszła jednak do skutku – protestowało w tej sprawie wielu mieszkańców, a w Islandii opowiadano legendy o córce inwestora, która chciała się rzucić z wodospadu, jeśli ten cud natury zamieni się w elektrownię.
Samymi gejzerami i wodospadami człowiek się nie naje, a jedzenie wyprodukowane w Islandii jest z reguły znacznie droższe niż produkty sprowadzone np. z Wielkiej Brytanii. Owoce i warzywa uprawiane w Islandii w specjalnych szklarniach są droższe niż te sprowadzone zza granicy. Energia z wnętrza ziemi służy Islandczykom do uprawy własnych jarzyn, ponieważ a wulkanicznej ziemi trudno uprawiać roślinny znane nam w Europie. Jedynie 1 proc. powierzchni wyspy nadaje się pod uprawę rolniczą.
W islandzkich sklepach spożywczych można kupić produkty sprowadzane także do Polski. Miłośnicy jedzenia z ojczystego kraju mogą kupić je w tzw. polskich sklepach. W zamrażarkach znajdują się produkty, jakich w Polsce nie uświadczymy, m.in. fermentowane mięso rekina polarnego, lub płaszczki. Islandczycy hodują na mięso dużą liczbę baranów (kręcono o tym filmy), które przechadzają się po pustkowiach. W górach Islandii biegają też dzikie konie.
Islandczycy jedzą dużo ryb, a w zakładach przetwórstwa pracuje wielu Polaków. Niestety w Islandii (jako jednym z trzech krajów na świecie) dalej praktykowany jest połów wielorybów, choć w ub. r. rząd wprowadził chwilowe moratorium na ich zabijanie, krwawa praktyka była kontynuowana. Jest nadzieja, że w tym roku Islandczycy zrezygnują na stałe z polowań z powodu niskiego popytu na mięso.
A co z piciem na wietrznej wyspie? W krainie wiatru i lodu alkohol można kupić tylko w specjalnych sklepach, które nie przypominają naszych polskich osiedlowych „monopoli”. W sklepie spożywczym znajdziemy jedynie 2-proc. radlera. Sprzedaż alkoholu w Islandii jest kontrolowana przez państwo. Kraj zważa na to, aby obywatele nie popadali w alkoholizm. Służą temu m.in. wysokie ceny piwa, najczęściej sprowadzanego z Belgii, Wielkiej Brytanii i innych krajów, oraz wyższe ceny win z Francji czy Hiszpanii.
Ci, którzy mają świadomość, jak duża jest skala marnowania jedzenia, mogą również spróbować freeganizmu. W islandzkich śmietnikach (obok hipermarketów) znaleźć można wszystkie produkty – od nabiału, przez mięso, po owoce, warzywa, makarony.