Sebastian Mikosz dwukrotnie kierował polskimi Liniami Lotniczymi LOT i przeprowadził restrukturyzację firm. To doświadczenie może się okazać bardzo potrzebne w Poczcie Polskiej, która od lat mierzy się z problemami: nie jest konkurencyjna wobec prywatnych doręczycieli, przestała być atrakcyjna dla pracowników, wobec czego w wielu rewirach brakuje listonoszy i listy doręczane są z dużym opóźnieniem (co dodatkowo zniechęca Polaków do korzystania z usług PP), przynosi finansowe straty. W zeszłym roku przedsiębiorstwo miało 787 mln złotych straty.
Sebastian Mikosz zrestrukturyzował upadający LOT
Mikosz znany jest z nieustępliwości wobec związków zawodowych. Doprowadził do restrukturyzacji PLL LOT, w ramach której przeforsował zwolnienia oraz redukcję liczby połączeń. Związkowcy oskarżali go o łamanie praw pracowniczych, ale udało mu się wyciągnąć z zapaści firmę, której naprawdę groziło bankructwo.
W poniedziałek Poczta Polska poinformowała również o powołaniu Dariusza Śpiewaka na stanowisko wiceprezesa ds. digitalizacji. Pozostali członkowie zarządu zostaną wybrani w późniejszym terminie.
Pracownicy Poczty Polskie zaprotestują?
W połowie marca „Rzeczpospolita” podała, że w związku z fatalną kondycją finansową Poczta Polska (z nieoficjalnych informacji gazety wynika, że po pierwszych dwóch miesiącach tego roku strata spółki mogła przebić 60 mln zł) planuje redukcję ok. 5 tys. etatów. Nie chodzi jednak o zwolnienia czy program dobrowolnych odejść, ale tzw. naturalną redukcję. Pracownikom mają być nieprzedłużane kończące się umowy, a w miejsce osób odchodzących na emeryturę nie będą przyjmowani nowi.
Związkowcy obawiają się, że faktyczna skala cięć może być większa, nawet o 2-3 tys. W ich ocenie realizacja planu zarządu spółki jest nierealna i będzie jednak wymagała zwolnień.
Gazeta informuje, że na 2 kwietnia, czyli poświąteczny wtorek zaplanowano akcję protestacyjną. Robert Czyż, szef Związku Zawodowego Pracowników Poczty (ZZPP), który jest jednocześnie w radzie nadzorczej operatora, w piśmie do zarządu jednoznacznie wskazał, że nie ma zgody związku na planowane zmniejszenie zatrudnienia w tym roku. – Szczególnie, że nikt nie zna kryteriów jakimi kierowano się przy tej decyzji – mówi cytowany przez „Rzeczpospolitą” Czyż.