Za turystyczną bramę Bieszczadów uchodzi kolejowy węzeł w Zagórzu koło Sanoka, gdzie w minionych dekadach niejeden turysta spędził noc na dworcu, drzemiąc opartym o plecak w oczekiwaniu na poranne połączenie PKP. Kiedyś to była stacja otulona chmurą dymu z parowozów, z odjazdami w głąb Polski, ale i na Ukrainę, Słowację czy Węgry. Dziś oferta w Zagórzu jest skromniejsza, lecz kolej niezmiennie od czasów Franciszka Józefa daje życie temu niespełna 5-tysięcznemu miasteczku.
Ciosem dla tamtejszych mieszkańców był przełom lat 2009/2010, gdy ówcześni zarządzający koleją wygasili przewozy z Zagórza do Jasła oraz Łupkowa, gdzie w XIX-wiecznym tunelu przebiega granica polsko-słowacka. Widmo biedy i zwolnień skłoniło kolejarzy do blokowania ulic. – Na razie tylko kilku osobom zaproponowano pracę w Rzeszowie albo Jaśle. Ale co to za propozycja! Za 1500 zł. Reszta ma pójść won – mówił rzeszowskim „Nowinom” jeden z protestujących.
Bieszczady cieszyły się koleją. Ale za chwilę ją stracą
Ostatecznie kolej w Zagórzu obroniono i choć później nie obyło się bez „wykolejeń”, takich jak następne, szczęśliwie krótkotrwałe zawieszenie kursów regionalnych, zwłaszcza od 2021 roku wydawało się, iż szynowy transport na południu Podkarpacia przeżywa swój renesans. Pomógł w tym ruch PKP Intercity, które wpadło na pomysł, by podróżnych wozić stamtąd niekrętą trasą w stronę Rzeszowa i Lublina, lecz jak najszybciej do Krakowa. Od tego czasu na dalekobieżne pociągi z Zagórza niekiedy brakuje biletów.
Optymizmem napawało również, iż po wielu latach czekania udało się znaleźć środki na gruntowną przebudowę linii kolejowej nr 108. Biegnie ona z Małopolski, ale remontowi poddany będzie niezelektryfikowany odcinek od Jasła przez Krosno i Sanok do przystanku Nowy Zagórz – leży on nieopodal wspomnianego węzła. Wymagające są zwłaszcza prace w Krośnie, ponieważ tory wkopane tam zostaną pod poziom gruntu, aby odkorkować to byłe wojewódzkie miasto.
LK nr 108 w całości do Jasła lub fragmentami będzie nieprzejezdna przez co najmniej dwa lata, a prace na pierwszym odcinku Krosno – Targowiska startują w tę niedzielę. W ich wyniku pociągi mają istotnie przyspieszyć, a podkarpacki samorząd, czyli organizator lokalnej kolei, obiecuje zwiększenie liczby połączeń. Sęk w tym, że zamykany właśnie szlak jest jedynym, po którym mknące po torach składy mogły dotrzeć do Zagórza.
„Alternatywna” ścieżka oznacza potężny objazd przez Słowację, a trasa przez Przemyśl, ukraiński Chyrów oraz Ustrzyki Dolne jest niemożliwa w realizacji za sprawą nieczynnego przejścia granicznego w Malhowicach. W powiecie sanockim mieli jednak nadzieję, iż regionalne pociągi będą mogły jeździć z Zagórza do Ustrzyk oraz linią nr 107 przez Komańczę do Łupkowa, ponieważ te szlaki pozostaną przejezdne, co potwierdzają PKP PLK. Na ich głowy wylał się jednak kubeł zimnej wody.
Pociągi znikają z Bieszczadów. Panuje niepokój – zostaną miejsca pracy?
Wraz nowym rozkładem jazdy na kolei obowiązującym od niedzieli wszystkie lokalne pociągi Polregio na południowy wschód od Krosna zostały wykreślone. I to całkiem, gdyż władze województwa nie przewidują komunikacji zastępczej, tłumacząc to spodziewaną niską frekwencją oraz trudnościami w dotarciu przez autobusy w pobliże niektórych przystanków kolejowych. Przez pewien czas w Zagórzu objawiać się będą jeszcze jednostki PKP Intercity – spółka podstawi autobusy tam, gdzie szlak nr 108 będzie czynny.
Społecznicy wskazali, że skoro tabor Polregio nie będzie mógł dojechać do „odciętego” Zagórza, można wykorzystać pociągi na co dzień tam stacjonujące. Należą one do prywatnego podmiotu SKPL, od którego zresztą spalinowe jednostki wynajmuje PKP Intercity. Przez pewien czas także małe „motoraki” tego przewoźnika jeździły z Ustrzyk Dolnych przez Zagórz do Sanoka, co działo się pod egidą Polregio, a płacił za to właśnie Podkarpacki Urząd Marszałkowski. Tym razem na taki krok się nie zdecydowano.
U kolejarzy z zagórskiej sekcji PKP PLK (ta spółka zarządza infrastrukturą) powrócił strach sprzed 15 lat. Pojawiły się plotki, że stracą pracę, jeśli nic nie będzie jeździło szlakami nr 107 oraz 108 do Ustrzyk przez długi czas, mimo ich przejezdności. Władze Podkarpacia w oświadczeniu uspokajały, iż „informacje o zwolnieniach (…) nie mają pokrycia w faktach”, ponieważ „wykonujący obowiązki na odcinkach objętych pracami budowlanymi (…) będą kontynuować pracę w innych jednostkach organizacyjnych” lub przejdą kwalifikacyjne kursy.
Inaczej na sprawę patrzy burmistrz Zagórza Ernest Nowak. Jak podkreśla w rozmowie z Interią, przebudowa LK nr 108 „jest niezbędna, ale z drugiej strony, jeśli pracownicy kolei stracą pracę, możemy utracić też wykwalifikowane kadry, które będą niezbędne po zakończeniu modernizacji”. – Większość tutejszych samorządów tak na to patrzy. Od miejscowych, kolejarskich związkowców dowiedziałem się, że około 100 osób ma zostać przeniesionych w inne miejsca na czas modernizacji – wskazuje.
Włodarz tak opisuje sytuację: – Jeden trafi tu, drugi w inne miejsce i z zewnątrz może wygląda to dobrze. Jednak gdy kogoś przeniosą pod Przemyśl czy w inne lokalizacje w naszym województwie to ci ludzie sami się zwolnią. Jak mają rodzinę, nie będą tak bardzo daleko dojeżdżać, dla niektórych byłaby to tragedia. Tu pracują ludzie z kilku powiatów, sekcja PLK w Zagórzu obejmuje ich siedem, jest rozległa.
Burmistrz Zagórza: Kto odcina kolej, zamyka okienko na świat
Burmistrz zwraca uwagę, iż sprawy w swoje ręce wzięli wspomniani społecznicy, udowadniając, że zainteresowanie koleją w tym regionie kraju jest spore. Jako przykład podaje skład Retro Express Bieszczady – stylizowany na dawne lata, który co jakiś czas, w turystycznych celach, wyjeżdża na podkarpackie linie kolejowe. Niedawno dotarł na Słowację. – Bardzo trudno było kupić bilety. Nawet jeśli oferta jest jednorazowa, ale też na stałe, z dobrymi skomunikowaniami, pociągi są wypełnione – zapewnia.
Ernest Nowak przypomina również o problemie, z jakim borykają się małe miejscowości: odpływie mieszkańców do dużych metropolii spowodowanym „między innymi tym, że mamy kiepski transport publiczny”. – A jeśli ktoś odcina kolej, to bardzo często zamyka ostatnie okienko na świat, pozwalające dojechać do lekarza, na zakupy, dzieciom do szkoły, studentom wrócić z akademika, aby odwiedzić dom – wylicza.
Głos na łamach Interii zabiera też Jerzy Zuba – radny PiS powiatu sanockiego. Podkreślamy partyjną przynależność, ale w innym niż zwykle to bywa kontekście. Jest bowiem czołową postacią na „froncie” walki o lokalną kolej, w którym obecni są również członkowie politycznych formacji od prawa do lewa. Chociażby europosłanka KO Elżbieta Łukacijewska informowała, że wojewódzcy radni jej partii złożyli poprawkę do budżetu, by 6 mln zł z ogólnej rezerwy trafiło na utrzymanie przewozów wokół Zagórza.

A Jerzy Zuba tak zrelacjonował spotkanie w Zagórzu dotyczące kolei, jakie początkiem grudnia zorganizowano w Zagórzu. Na nim mowa była o innej poprawce do budżetu – odpowiedzialni za nią są przedstawiciele PiS, lecz jej wydźwięk jest analogiczny do tej omawianej przez Elżbietę Łukacijewską. „Rozumiem, że za kwotę około 5 mln zł, o której ujęcie w budżecie województwa na rok 2026 zawnioskowali państwo radni (…), czyniąc to za wiedzą i poparciem pana marszałka Marka Kuchcińskiego, pana posła Piotr Babinetza i posła Piotra Uruskiego„.
– Mamy tutaj potworne wykluczenie komunikacyjne, zwłaszcza w gminie Komańcza. Jeśli udałoby się uruchomić kursy, nawet niech to będą trzy pary pociągów. Zerwalibyśmy z „tradycją” jedynie weekendowo-wakacyjnych przewozów, tutaj też mieszkają ludzie. Remont linii 108 jest czymś bardzo pozytywnym, ale jeśli nie zmniejszymy negatywnych efektów, po części stracimy pozytywy. Wierzę, że radni sejmiku wykażą się wspólną, ponadpartyjną troską o kolej w Bieszczadach – mówi Jerzy Zuba.
W Zagórzu stacjonują pociągi. Dlaczego nie można ich użyć?
Radny wskazuje ponadto na pociąg Polregio Wojak Szwejk, jaki od lat jeździł z Rzeszowa do słowackich Medzilaborec przez Zagórz i Łupków. Na czas modernizacji on też zniknie, choć województwo zapowiada, iż w przyszłości – latem – będzie jeździł codziennie, a nie tylko w weekendy. Jerzy Zuba proponuje, aby połączenie to utrzymać, na skróconej trasie, wykorzystując tabor Retro Express Bieszczady. Z Urzędu Marszałkowskiego płynie jednak odpowiedź, iż to niemożliwe, bo Słowacy nie mogą zapewnić stabilnej oferty.
– Petycję ws. taboru retro, który mógłby jeździć jako Wojak Szwejk po linii nr 107, podpisało 535 osób – posłowie różnych opcji, a nawet osoby pięciu-sześciu narodowości. W procesie decyzyjnym nie były brane alternatywne rozwiązania. Strona słowacka najpewniej nie była świadoma istnienia Retro Expressu. Decyzję o zawieszeniu Wojaka Szwejka podjęto na podstawie przesłanek z województwa. Faktem jest, iż taborem Polregio tego nie dałoby się zrobić, ale przecież jest alternatywa – dodaje Jerzy Zuba.
A dlaczego, by kolej jeździła nie od święta, a codziennie, nie można użyć pociągów SKPL mającego bazę w Zagórzu? W oświadczeniu zarządu województwa czytamy, że „konieczne byłoby przeprowadzenie procedury związanej ze zleceniem podwykonawstwa, która musi być oparta o zasady konkurencyjności rynku”. „Jej przeprowadzenie skutkowałoby możliwością zlecenia ewentualnego podwykonawstwa jedynie w zakresie obowiązywania dotychczasowej oferty przewozowej i jej wprowadzenie dopiero na koniec roku 2026„.
Jak dodano, z przepisów prawa wynika, że gdyby władze Podkarpacia podjęły się „realizacji nowej oferty”, możliwość uruchomienia takich kursów przypadnie dopiero w IV kwartale 2027 roku – a więc wtedy, gdy linia nr 108 od Jasła do Nowego Zagórza ma już być otwarta po remoncie. Dlatego właśnie zarząd województwa zasugerował, aby to powiat sanocki i okoliczne samorządy zorganizowały połączenia kolejowe, jak to było przez chwilę w 2020 roku, a z podkarpackiej kasy mogą być dołożone na ten cel środki.
Powiat ma płacić za pociągi? „Wszyscy powinni być traktowani jednakowo”
Do powyższego odnosi się burmistrz Zagórza i zaznacza, że „każda jednostka samorządu ma przypisane ustawowo zadania własne, a takim dla województwa jest organizacja transportu kolejowego„. – Gminy mają wiele zadań, wśród których również jest organizacja transportu autobusowego. Ten kolejowy, oprócz województw, mogą organizować także powiaty. Na pewno powiat sanocki, jeśli znajdą się na to pieniądze w wojewódzkim budżecie, podejmie się organizacji regionalnej kolei – ocenia.
Od razu jednak Ernest Nowak uzupełnia, iż „wszyscy na Podkarpaciu powinni być traktowani jednakowo i solidarnie”. – Jeżeli kolej funkcjonuje w innych częściach regionu, dlaczego nas ma się traktować inaczej? Z perspektywy województwa to nie są ogromne pieniądze, nawet nie pół procenta (z budżetu na kolej w okolicach Zagórza – red.). Jeśli władze staną na wysokości zadania, ale niewielkiej kwoty by zabrakło, pewnie też wesprzemy to dzieło, ale zasadniczy ciężar, zgodnie z kompetencjami, spoczywa na marszałku – tłumaczy.

A według Jerzego Zuby „przedstawiciele SKPL jeszcze na wakacjach pisali do marszałka Władysława Ortyla, że istnieje zaplecze kadrowe oraz taborowe, by na czas modernizacji szlaku nr 108 'przejąć pałeczkę’ za Polregio na trasach do Łupkowa i Ustrzyk”. – Ten przewoźnik „zagospodarował” ludzi zwolnionych w 2010 roku po cięciach kadrowych na kolei. W oświadczeniu zarządu województwa SKPL jest wielkim nieobecnym w dywagacjach, jak zorganizować tutaj kolej – kwituje radny.
Interia wysłała pytania do Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie. Chcieliśmy wiedzieć m.in., czy dodatkowe 6 mln zł mogłoby trafić na rzecz kolei w Zagórzu i okolicach, a także – dlaczego wcześniej władze regionu nie przystąpiły do zapewnienia kolei w „odciętym” fragmencie województwa, skoro było wiadomo, że będzie długotrwała przebudowa. Po paru dniach oczekiwania otrzymaliśmy wiadomość: „Z przyczyn organizacyjnych, na które nie mamy obecnie wpływu, niestety nie jesteśmy w stanie przekazać odpowiedzi na pytania przed 13 grudnia. Do tematu odniesiemy się w najbliższych dniach”.
Wiktor Kazanecki, Interia
Kontakt do autora: [email protected]