Spór o spinozaura jest niemal tak długi jak fascynacja tym niesamowitym zwierzęciem. Proszę wyobrazić sobie drapieżnego niewątpliwie dinozaura o wielkich zębach, który nie tylko osiąga wielkość tyranozaura rexa, ale przebija ją. Do tego ma pysk krokodyla i wielki żagiel na grzbiecie.
Tak właśnie wyglądał spinozaur, a fakt, że był zwierzęciem większym od króla tyranozaura, podziałał mocno na ludzką wyobraźnię.
Działał już wcześniej, ale szczątki tego ogromnego dinozaura odkopane przez Niemców w 1912 r. w Egipcie trafiły do monachijskiego muzeum i w czasie II wojny światowej zniszczył je kompletnie aliancki nalot na Monachium w kwietniu 1944 r.
Spinozaur w pewnym sensie został starty z powierzchni ziemi przez bombowce i wypadł ze zbiorowej pamięci na wiele lat. Opis „kolczastego jaszczura z Egiptu”, jaki poczynił niemiecki paleontolog Ernst Stromer jako największego teropoda, największego drapieżnego dinozaura w dziejach, był trudny do zweryfikowania.
Wreszcie w 1996 r. kolejny szkielet spinozaura wykopano po drugiej stronie Sahary, w formacji Formacji Kam Kam Bads w Maroku. Znalazł go tam kanadyjski paleontolog Dale Russell i z końcem stulecia wróciły dyskusje oraz wielka moda na tego giganta.
Steven Spielberg nie wahał się. W „Parku Jurajskim III” z 2001 r., w którym bohaterowie z przymusu wracają na wyspę Sorna, gdzie produkowano genetycznie dinozaury, pokazał spinozaura jako bestię największa i najpotężniejszą, która powala w walce samego tyranozaura.
Wszystko w myśl zasady: wydawało wam się, że T-rex to pan kredy? Otóż potrzymajcie nauce piwo…
Problem w tym, że twórcy „Parku Jurajskiego” bazowali raczej na swojej wyobraźni niż na doniesieniach naukowych. Te nie dawały jasnej odpowiedzi na pytanie, jak żył i jaką mocą łowiecką w rzeczywistości dysponował spinozaur. To, że był ogromny, to jasne, ale nawet jego wielkość w drugiej dekadzie XXI w. zweryfikowano z 18 metrów na 14. Szczątki odkopane w Maroku były nawet obliczane na niespełna 13 metrów. A zatem spinozaur był duży, ale nie tak ogromny, jak myśleliśmy.
Na dodatek jego sylwetka odbiegała od znanych nam teropodów, takich jak tyranozaury, czy nawet drobniejszych jak allozaury. Spinozaur miał smukłe ciało, dość słabe tylne nogi, za to przednie relatywnie długie i zaopatrzone w mocne pazury. Jego głowa była wydłużona i przypominała pysk krokodyla, co zbliżało go do znanych już wcześniej dinozaurów o krokodylich kształtach, takich jak chociażby barionyks z Anglii.
Nade wszystko jednak spinozaur miał na grzbiecie potężny żagiel, typowy raczej dla zwierząt epoki paleozoiku takich jak dimetrodon czy edafozaur. Czyżby zatem natura po milionach lat wróciła do tego pomysłu, co do którego naukowcy nie są zgodni, czy służył do ogrzewania ciała, czy emisji kolorów, czy miał jeszcze jakieś inne zastosowanie? Na pierwszy rzut oka wielki żagiel na grzbiecie raczej przeszkadza niż pomaga. Być może spinozaur znalazł dla niego jeszcze inne zastosowanie.
Wtedy pojawiła się koncepcja, że spinozaur był w rzeczywistości nie wielkim dinozaurem siejącym postrach na lądzie jak w „Parku Jurajskim III”, ale w wodzie. Możliwe, że większość czy całe życie spędzał w wodzie jak krokodyle, a żagiel pomagał mu w pływaniu i sterowaniu niczym płetwa grzbietowa.