Mikroplastik to małe kawałki tworzyw sztucznych, zwykle mniejsze niż 5 mm. Są trwałe, bardzo ruchliwe i trudne do usunięcia z natury. Coraz więcej mikrodrobin plastiku znajduje się w środowisku – w tym w morzu i glebie, a także w żywności i wodzie pitnej. Do tego po dostaniu się do środowiska mikroplastik nie ulega biodegradacji i ma tendencję do gromadzenia.
Jednocześnie rosną obawy, że obecności mikroplastiku w różnych elementach środowiska źle wpływa nie tylko na środowisko naturalne i różnorodność biologiczną, ale i potencjalnie na zdrowie ludzi. Problemem postanowiono więc zająć się na poziomie unijnym. Najważniejszy cel: ograniczenie ilości mikroplastiku o 30 proc. do 2030 r.
Porozumienie w sprawie walki z mikroplastikiem osiągnęły właśnie Parlament Europejski i Rada UE, a więc ministrowie państw członkowskich.
Nowa dyrektywa będzie wymagać usunięcia większej ilości substancji biogennych i mikrozanieczyszczeń ze ścieków komunalnych – w szczególności pochodzących z toksycznych produktów farmaceutycznych i kosmetyków. Przepisy zakładają również systematyczne monitorowanie ilości mikrodrobin plastiku na wlotach i wylotach oczyszczalni ścieków, a także w samym osadzie.
Co ważne, dyrektywa po raz pierwszy wdraża zasadę „zanieczyszczający płaci” w sektorze wodnym. Co to oznacza? Że firmy farmaceutyczne i kosmetyczne będą musiały ponieść co najmniej 80 proc. kosztów usuwania mikroplastiku. Koszty gromadzenia i weryfikacji danych również będą musiały być ponoszone przez producentów. „Ograniczy to koszty związane z nowymi wymogami dla obywateli” – tłumaczy Komisja Europejska.
Na poziomie unijnym zaplanowano o wiele więcej działań, dzięki którym jakość wody pitnej i zarządzanie ściekami mają ulec znacznej poprawie.
I tak do 2035 r. państwa członkowskie będą musiały usuwać materię organiczną ze ścieków komunalnych przed wypuszczeniem jej do środowiska we wszystkich społecznościach liczących powyżej 1 tys. mieszkańców. Z kolei do 2045 r. kraje będą musiały usuwać azot i fosfor we wszystkich oczyszczalniach obsługujących ponad 10 tys. osób, jeśli będzie istniało zagrożenie dla środowiska lub zdrowia.
Rządy będą również musiały monitorować ścieki pod kątem tzw. wiecznych chemikaliów (PFAS), które praktycznie nie rozkładają się, a są niezwykle szkodliwe dla zdrowia. Monitorowane będzie również inne aspekty związane ze zdrowiem, takie jak np. występowanie koronawirusa w przypadku ewentualnej pandemii.
Ponadto dyrektywa przewiduje poprawę zarządzania wodami opadowymi zarówno. Duże miasta będą musiały przygotowywać odpowiednie plany, które zmniejszą ryzyko poważnych konsekwencji powodzi (w tym miejskich), do których dochodzi coraz częściej. Takie same plany będą musiały przygotować mniejsze miasta, w przypadku których stwierdzi się duże ryzyko powodzi w wyniku coraz intensywniejszych ulew.
Nowa dyrektywa nie jest jeszcze oficjalnie przyjęta. Jako że jej treść została już uzgodniona, oficjalne poparcie przez Radę UE i Parlament Europejski są już tylko formalnością.
Dyrektywa wejdzie w życie 20 dni po jej opublikowaniu w Dzienniku Urzędowym UE. Następnie państwa członkowskie będą musiały rozpocząć prace nad wdrożeniem nowych standardów. Pierwsze krajowe programy z tym związane mają być przesłane do KE w 2026 r.
Szymon Bujalski