Badacze ze Szczecina produkują glony na paszę. Zielone rurki, a w nich miliony pożywnych organizmów – tak wygląda ten proces. Glony nie potrzebują w zasadzie niczego oprócz światła i dwutlenku węgla, rosną w fotobioreaktorach.
Szacuje się, że tona wyprodukowanej biomasy zużywa aż 1,8 tony CO2. „Dwutlenek węgla znajduje się w środowisku albo trafia do niego z emisji przemysłowych. Może być kierowany bezpośrednio do uprawy” – wyjaśnia prof. dr hab. Małgorzata Hawrot-Paw z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie.
I teraz najciekawsze. Większość alg to zielenice, które wykorzystują proces fotosyntezy. W efekcie hodowla biomasy produkuje także duże ilości tlenu. „My tego tlenu musimy się pozbywać z hodowli, bo algi go nie potrzebują, jest dla nich wręcz niepożądany” – tłumaczy prof. dr hab. Małgorzata Hawrot-Paw. „Pobieramy dwutlenek węgla ze środowiska, a przekazujemy tlen”.
Pasza, która uzyskuje się w procesie hodowli ma bardzo dużo białka, wartościowych witamin, minerałów i aminokwasów. Posiada też związki o działaniu antybakteryjnym i antywirusowym. Co ważne, może być produkowana na miejscu w Polsce.
„W przypadku zwierząt jest to białko, które jest dzisiaj w dużej mierze pokrywane ze śruty sojowej, czyli materiału, który jest do naszego kraju sprowadzany. My chcemy dać alternatywę. Produkcja tu, na miejscu, skala produkcji dostosowana do potrzeb” – mówi prof. dr hab. Małgorzata Hawrot-Paw.
W tej chwili naukowcy poszukują takiego rodzaju alg, który w Polsce będzie najlepiej się rozwijał. Jeśli projekt z produkcją paszy dla zwierząt się powiedzie, hodowle alg będą mogły powstawać przy każdym większym gospodarstwie rolnym. Możliwe zatem, że polscy rolnicy, zamiast kupować pokarm dla zwierząt, będą mogli wytwarzać taką zdrową paszę na własną rękę.
Co jeszcze ciekawsze, w przyszłości naukowcy nie wykluczają opracowania podobnej żywności dla ludzi.