Okazuje się, że morskie zwierzęta ery mezozoicznej takie jak elasmozaury nie żyły tylko w wodach ciepłych rejonów świata, ale także na Antarktydzie. Pod koniec kredy, przed 67 milionami lat leżała ona dalej na północ i nie była całkowicie skuta lodem. Zamieszkiwały ją nawet liczne dinozaury, które coraz lepiej poznajemy. Nie tylko one jednak, bowiem morza wokół ówczesnej Antarktydy zamieszkiwały też wielkie zwierzęta takie jak elasmozaury – długoszyje istoty o kończynach zamienionych w płetwy.
Elasmozaury niczym dzisiejsze wieloryby i delfiny nie opuszczały morza. Były w stu procentach zwierzętami wodnymi, chociaż oddychały powietrzem atmosferycznym. Mogły to robić bez całkowitego wynurzenia dzięki bardzo długim, ekstremalnie wręcz wydłużonym szyjom zakończonym małymi główkami. Te szyje mogły im też pomagać w polowaniach, np. atakach na ławice ryb. Ich wygląd jest bardzo zbliżony do opisów potwora z legend o jeziorze Loch Ness.
Czy rozpoznasz morskie ssaki? Sprawa wydaje się łatwa, więc sprawdźmy [QUIZ]
Te morskie zwierzęta pojawiły się 145 milionów lat temu i przetrwały do końca kredy, czyli wymarcia dinozaurów i innych, także morskich zwierząt mezozoiku 66 milionów lat temu. Marambionectes molinai był jednym z ostatnich.
Potwór z Antarktydy połykał kamienie
Jego szczątki wydobyto z formacji Lopez de Bertodano w archipelagu Jamesa Rossa na Półwyspie Antarktycznym, a sprawę opisuje czasopismo „Journal of Systematic Palaeontology”. Jak czytamy, to część ogona, kończyny, szyja i czaszkę, a także kamienie żołądkowe zwane gastrolitami. Zwierzę połykało takie kamienie prawdopodobnie, aby trawić pokarm.
Poszukiwania zakończone odnalezieniem elasmozaura były bardzo trudne, a przerwała je kilkudniowa śnieżyca, która odcięła badaczy. Udało się jednak wydobyć skamieniałe kości z trudnego terenu i w tak ekstremalnych warunkach. Są one niekompletne, ale w bardzo dobrym stanie. Argentyńscy paleontologowie nazwali go Marambionectes molinai na cześć antarktycznej stacji Marambio, w której pracowali. Nectes z kolei to nurek. To zwierzę jest niezwykle podobne do plezjozaurów Aristonectes, które w kredzie migrowały między Antarktydą a Ameryką Południową.
Zdaniem paleontologów, cechy nowego zwierzęcia z Antarktydy pozwalają znaleźć ogniwa przejściowe między poszczególnymi plezjozaurami półkuli południowej.
Czy w Polsce wycina się za dużo drzew?INTERIA.PL