W najnowszym odcinku programu „Lepsza Polska” Dorota Gawryluk zaprosiła gości do dyskusji o demografii i migracji. – Katastrofa demograficzna w Polsce i innych krajach Europy. Czy jedynym ratunkiem są migranci? – pytała swoich gości.
W studiu pojawiło się czworo ekspertów: była minister rodziny i polityki społecznej Dorota Bojemska, prof. Robert Gwiazdowski z Uczelni Łazarskiego, prof. Paweł Strzelecki ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz ekspert ds. polityki rodzinnej i społecznej Michał Kot.
Pakt migracyjny. „Nie tędy droga”
– Interes Polski jest taki, że potrzebujemy rozsądnej polityki migracyjnej – mówiła Bojemska, członkini rządu Mateusza Morawieckiego. Przyznała, że najważniejsze jest, aby przyjeżdżający do Polski chcieli tutaj pracować. Pakt migracyjny – w jej opinii – to część innej historii i dotyczy rozwiązania problemu europejskiego.
Robert Gwiazdowski wskazywał z kolei na przymusowość nowego mechanizmu. Mówił, że „skoro relokacja jest przymusowa tzn., że jest ona zła. Nie tędy droga, nie przymusową relokacją nielegalnych migrantów”.
Gwiazdowski dodawał, że największy problem dotyczy migrantów odmiennych kulturowo. – Mamy kłopot z uchodźcami z innych kultur. Tak było zawsze. Chyba tylko USA potrafiły sobie poradzić z tym zagadnieniem – podkreślał.
„Lepsza Polska”. Ekspert o sytuacji z lat 90. XX wieku
– Z pewnością wyjściem jest uszczelnienie granic – mówił Michał Kot. Ekspert zastanawiał się, dlaczego największe problemy społeczne dotyczą migrantów napływających do państw południa Europy.
Prof. Strzelecki przypomniał sytuację z lat 90. w Polsce. – Otworzyliśmy się na migrantów z Czeczenii. Umieszczano ich w ośrodkach dla azylantów. Izolowano ich od społeczeństwa. W ośrodkach panowały trudne warunki. Okazało się, że jedynym sposobem na poprawę ich losu była ucieczka do innych państw – relacjonował.
Prof. Strzelecki ocenił, że obecne rozwiązania „przypominają niepokojąco” sytuację z tamtego okresu.
„Błędna polityka Angeli Merkel”
– Powinno skłonić się migrantów do przestrzegania naszego systemu wartości? – pytała swoich gości prowadząca.
Dorota Bojemska oceniła, że to „pewna naiwność”. – Nie możemy na siebie brać odpowiedzialności za błędną politykę migracyjną Angeli Merkel. Mamy nieco inne problemy niż w innych krajach UE – mówiła była minister.
Prof. Strzelecki dodał, że pakt migracyjny UE nie załatwia sprawy. Zwrócił uwagę na perspektywę długoterminową w oparciu o dane statystyczne dotyczące demografii. W Afryce rodzi się zdecydowanie więcej dzieci niż w Europie.
Temat dzietności i migracji. „Dziś walczymy w Europie ze skutkami”
– Trzeba usunąć przyczyny migracji do Europy, jak np. zasiłki. Dziś walczymy w Europie ze skutkami – przekonywał z kolei Michał Kot. Jak zaznaczył, pakt migracyjny nie mówi o usuwaniu przyczyn. Dotyczy tylko uszczelniania granic UE.
Michał Kot dodał, że Polska powinna zwrócić oczy w kierunku Polonii rozsianej po całym świecie. Specjalista argumentował, że część z nich być może chciałaby wrócić do ojczyzny, ale zatrzymują ich np. kłopoty natury prawnej.
Prof. Gwiazdowski rozwinął tę myśl. – Niech do Polski przyjadą dzieci i wnuki tych, którzy zostali po drugiej wojnie światowej, np. w krajach byłego ZSRR. Wydajmy pieniądze na ich kształcenie – zaznaczył.
Paweł Strzelecki stwierdził, że pomysł repatriacji nie jest nowy. – Jakoś tak się składa, że nikt jej dotąd nie zrealizował – podkreślił.
Nowe rozwiązanie dla ukraińskich dzieci. Padły słowa o „poprawności politycznej”
W dalszej części programu Dorota Bojemska postanowiła skrytykować pomysł wiceminister edukacji Joanny Muchy dotyczący dzieci z Ukrainy uczących się w Polsce. Resort planuje prowadzić dla nich zajęcia w języku ukraińskim, zatrudniani będą także nauczyciele z Ukrainy. Nie zabraknie również nauki języka polskiego.
Takie rozwiązanie Bojemska nazwała „poprawnością polityczną”. – Powinniśmy możliwie asymilować tę ludność. Takie działania są niepotrzebne – oceniła była minister.
– Czy w Polsce potrzebni są migranci, czy może powinniśmy się przyzwyczaić się do nowych okoliczności, gdy rodzi się nas po prostu mniej? – pytała dalej Dorota Gawryluk.
W odpowiedzi Robert Gwiazdowski zwrócił uwagę na perspektywę ludzi starszych, którzy będą żyć w marnych warunkach. – Nie będzie miał kto pracować na ich emerytury – wskazywał. – 100 kobiet rodzi 130 dzieci. To znaczy, że 65 to dziewczynki. Jeżeli utrzymają poziom dzietności swoich mam, to urodzą 80 dzieci – a 40 z nich będzie dziewczynkami. Pięć pokoleń i nie będzie emerytur – wieszczył.
Kryzys demograficzny. „Urodzeń będzie mniej”
Prof. Strzelecki powiedział wprost, że „trudno jest oczekiwać, że współczynnik dzietności gwałtownie wzrośnie”. – Nowe pokolenia są mało liczne. Urodzeń nie będzie więcej – mówił.
– Zdecydowana większość młodych ludzi w Polsce myśli, by w przyszłości założyć rodzinę – odpowiedział Michał Kot, powołując się na wyniki badań. Zarazem dodał, że „z różnych powodów mają dużo mniej dzieci niż chcieliby”. Kot przywołał sytuację w Niemczech. Tam młode osoby świadomie rezygnują z posiadania potomstwa.
– Zastanówmy się co zrobić, by w przyszłości kolejne pokolenia chciały mieć więcej dzieci – zaapelował.
Robert Gwiazdowski: Muszę pochwalić lewicę
Goście odnieśli się również do problemów ekonomicznych wpływających na sytuację demograficzną. Chodzi m.in. o inflację czy wysokie ceny mieszkań.
Paweł Strzelecki przypomniał, że na przełomie wieku również mieliśmy do czynienia z wysoką inflacją, a co za tym idzie – wysokimi cenami nieruchomości. – A jednak ludzie decydowali się na zakładanie rodzin – wskazywał.
Dorota Bojemska zwróciła uwagę na położenie kobiet oraz młodych ludzi. Zaznaczyła, że konieczne jest „podniesienie prestiżu macierzyństwa”. – Potrzebujemy bardzo celowanej polityki dla matek w przedziale wieku zero-trzy. Rodzice potrzebują elastycznej pracy. Wejścia na rynek pracy w sposób pomostowy – wymieniała.
Michał Kot dodał, że „bez rozwiązania kwestii mieszkaniowych nie wzrośnie nam dzietność”. Głos zabrał też prof. Gwiazdowski i zdecydował się na dość zaskakujące wyznanie.
– Jako neoliberał muszę pochwalić lewicę i skrytykować tych, którzy przez lata nazywali się liberałami. Kredyt 2 proc. albo kredyt 0 proc. działa na stronę popytową, a nie podażową. Wprawdzie przybyło trochę mieszkań, ale nie tak dużo, jak powinno – stwierdził.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!