W czwartek 21 marca 2024 na wspólnej konferencji ministrowie zdrowia i finansów Izabela Leszczyna i Andrzej Domański zaprezentowali propozycję zmian w składce zdrowotnej płaconej przez przedsiębiorców. Domański reklamował propozycję jako korzystną dla „93 proc. podatników”, choć miał na myśli przedsiębiorców. – Porządkujemy i upraszczamy zasady odprowadzania składki na ubezpieczenie zdrowotne i zapewniamy stabilność finansową systemu ochrony zdrowia – mówił szef resortu finansów.
Wakacje od ZUS i niższa składka zdrowotna
Dwa dni wcześniej Donald Tusk zapowiedział możliwość zawieszenia przed przedsiębiorców składek na miesiąc. To rozwiązanie, z którego będą mogli skorzystać w kruchym okresie, ale też gdy zechcą zrobić sobie wakacje i celowo nie będą realizować żadnych zleceń. Nie można więc nie odnieść wrażenia, że rząd na poważnie wziął na warsztat sytuację przedsiębiorców. Albo uznał, że poprzedni rząd traktował samozatrudnionych po macoszemu, albo ma nadzieję, że przedsiębiorcy będą umieli się odwzajemnić za okazaną uwagę.
Chcąc poprawić sytuację samozatrudnionych, rząd może się jednak narazić na gniew etatowców oraz, co może nawet gorsze dla rządzących, reprezentujących ich związków zawodowych.
Składki przedsiębiorców: to proponuje rząd
Leszczyna i Domański zaproponowali następujące zmiany:
- Przedsiębiorcy, którzy rozliczają się według skali podatkowej, będą miesięcznie płacić 9 proc. składki zdrowotnej od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia. W 2024 roku byłoby to 286 zł.
- Przedsiębiorcy, którzy zarabiają do wysokości dwukrotnego przeciętnego wynagrodzenia (obecnie to ok. 16 tys. zł brutto), a którzy rozliczają się podatkiem liniowym, również zapłacą 286 zł. Zarabiający powyżej tej kwoty zapłacą 286 zł plus 4,9 proc. od nadwyżki ponad dwukrotność przeciętnej pensji.
- Przedsiębiorcy rozliczający się za pomocą ryczałtu, którzy mają przychód niższy niż 32 tys. zł miesięcznie, zapłacą 286 zł miesięcznie. Przy wyższych dochodach zapłacą dodatkowo 3,5 proc. składki zdrowotnej od nadwyżki ponad 32 tys. zł.
- Rozliczający się według karty podatkowej zapłacą 286 zł składki miesięcznie.
Taki system przełoży się na oszczędności dla przedsiębiorców.
– Podatnicy na skali podatkowej zyskają najwięcej, gdyż składka będzie zryczałtowana i wyniesie 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia. Przykładowo dla dochodu miesięcznego 15.000 zł, korzyść wyniesie aż 1063,66 zł. Z drugiej strony należy pamiętać, że ze skali podatkowej będą korzystać przedsiębiorcy do pewnych dochodów, gdyż w drugim progu podatkowym już mniej się opłaca. W konsekwencji przedsiębiorcy będą przechodzić na podatek liniowy. Dla podatników rozliczających się podatkiem liniowym korzyść już nie jest tak duża. Składka do dwukrotności przeciętnego wynagrodzenia wyniesie podobnie jak na skali, ale od nadwyżki będziemy już płacić 4,9 proc. Korzyść będzie tylko w klinie pomiędzy dzisiejszymi 9 proc. od minimalnego wynagrodzenia, a dwukrotności przeciętnego wynagrodzenia – wyliczył na nasza prośbę Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w firmie InFakt.
Przyjmując przeciętnego wynagrodzenie 7824 zł to obecnie od dwukrotności podatnik liniowy opłaca składkę 766,75 zł. Po zmianach będzie to 286,34 zł. A więc maksymalna korzyść miesięcznie wyniosłaby 480,41 zł – dodaje Juszczyk.
Gdzie ktoś oszczędza, ktoś inny dopłaca
Jeśli propozycje wejdą w życie, przepisy będą wyraźnie faworyzowały samozatrudnionych, bo zatrudnieni w oparciu o umowę o pracę płacą składkę zdrowotną w wysokości 9 proc. od podstawy – składkę odciąga im pracodawca od wynagrodzenia. Dziś pracownik zarabiający przeciętne wynagrodzenie (ok. 8 tys. zł brutto) odprowadza na system ochrony zdrowia 621 zł miesięcznie. Jeśli zmiany wejdą w życie w proponowanym kształcie, samozatrudniony rozliczający się podatkiem liniowym, który wystawia faktury (brutto) na taką samą kwotę zapłaci 286,34 zł.
Na dysproporcję tę zwraca uwagę Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych.
„Czy sprawiedliwą społecznie jest sytuacja, w której pracownik otrzymujący minimalne wynagrodzenie (4242 zł brutto), każdego miesiąca płaci składkę zdrowotną w wysokości 329 zł, podczas gdy przedsiębiorca rozliczający się według skali podatkowej i osiągający dochód w wysokości np. 50 tys. zł miesięcznie, który stanowi ponad 12-krotność płacy minimalnej, zapłaci miesięczną składkę w wysokości 286 zł tj. o 43 zł mniej (o 13 proc.)?” – napisał związek w odpowiedzi na zadane przez nas pytania o to, jak zapatruje się na kierunek proponowanej nowelizacji.
Dalej związek pisze, że wszyscy obywatele powinni ponosić ciężar utrzymania publicznej ochrony zdrowia. „Dziś system opieki zdrowotnej utrzymują przede wszystkim pracownicy. Pracujący, z tytułu składek na ubezpieczenie zdrowotne, finansują świadczenia zdrowotne w 51 proc., podczas gdy przedsiębiorcy wpłacają do systemu 15 proc. składek, a pozostali, w tym ubezpieczeni w KRUS, jeszcze mniej, bo zaledwie 10 proc”. – przekonuje.
OPZZ o nierównościach między przedsiębiorcami i pracownikami
„W naszej ocenie nieuzasadnione jest jakiekolwiek preferowanie w systemie ochrony zdrowia wybranej grupy społecznej, antagonizowanie obywateli i przedsiębiorców oraz celowe pogłębianie dysproporcji dochodowych pomiędzy nimi”.
Zdaniem OPZZ faworyzowana będzie grupa, która i tak finansowo radzi sobie lepiej. Związek przywołuje dane, zgodnie z którymi dochód rozporządzalny pracowników na umowach o pracę jest o 12,8 proc. niższy w porównaniu do dochodu osób prowadzących własną działalność gospodarczą. „Niekorzystne warunki prawno-podatkowe nie są główną bolączką firm działających w Polsce. Większość przedsiębiorców skarży się głównie na niski popyt. Odpowiedzią rządu na potrzeby firm powinno być zatem zwiększenie dochodów pracowników poprzez wprowadzenie silniejszej progresji podatkowej i zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł, do czego zobowiązał się rząd po objęciu władzy. W przeciwnym razie majątek bogatych urośnie jeszcze bardziej, podczas gdy biedniejsi staną się jeszcze bardziej ubożsi” – czytamy w komentarzu.
Wiadomo, że na razie postulat podniesienia płacy minimalnej nie zostanie zrealizowany. W poniedziałek Andrzej Domański zaprzeczył, by w tym roku mogło dojść do podniesienia kwoty wolnej, ale nie wykluczył, że dojdzie do tego w tej kadencji.