13 grudnia rząd Donalda Tuska będzie obchodzić drugą rocznicę swojej pracy. Z tej okazji IBRiS na zlecenie Polsat News zapytał Polaków o ocenę dokonań rządzących. Ci okazali się w swoich opiniach mocno zróżnicowani.
Co prawda niemal dwie trzecie badanych (65,1 proc.) źle ocenia stopień realizacji obietnic wyborczych przez rząd, ale ogólna ocena pracy gabinetu Tuska nie wygląda już tak pesymistycznie. Pozytywne zdanie ma o niej niemal 41 proc. Polaków; negatywne – niespełna 52 proc.
Z odpowiedzi ankietowanych jasno wynika też, co było największym atutem rządzących. To bezpieczeństwo. Aż 34,7 proc. pytanych uważa, że w tej kwestii obóz władzy spełnił swoje obietnice wyborcze. To zdecydowanie wyższy wynik niż chociażby rozliczenia nieprawidłowości poprzedników (16,7 proc.) czy naprawa wymiaru sprawiedliwości (6 proc.).
Polacy nie mają też złudzeń co do współpracy premiera z prezydentem. Więcej niż dziewięciu na dziesięciu respondentów określa ją jako złą. Przeciwnego zdania jest zaledwie 1,1 proc. Polaków. Zdania w tej kwestii nie ma kolejne 6,4 proc. społeczeństwa.
Wojna z Nawrockim pompuje Tuska
Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, zauważa, że rywalizacja dwóch najważniejszych polityków w kraju prowadzi od uśrednienia ich wyników poparcia. Nową odsłonę „wojny na górze” prezydent zaczynał z wynikami bardzo wysokimi, natomiast premier z bardzo niskimi.

– Nawrocki dalej ma bardzo dobre notowania, ale notowania Tuska wyraźnie się poprawiły – m.in. z powodu zaostrzającej się polaryzacji. Ludzie obwiniają obie strony mniej więcej po równo – strona liberalna obwinia prezydenta, a strona konserwatywna Tuska – analizuje Pawłowski.
Nasz rozmówca podkreśla jednak, że „to wzmacnia Tuska, bo on zaczynał ten wyścig z dużo słabszej pozycji”.
– Bycie w kontrze do Nawrockiego go wzmocniło. To on potrzebował przekonać swoich wyborców, że jego rząd nie jest wcale najgorszy. Z tym Tusk miał największy problem – zauważa prezes OGB.
49 proc. Polaków, o których walczy Tusk
Wyniki ogólnej oceny pracy rządu – zdaniem Łukasza Pawłowskiego – również nie powinny martwić szefa rządu. Po pierwsze, dlatego że są mniej więcej zbalansowane – 41 proc. wskazań pozytywnych i 52 proc. negatywnych. Po drugie, dlatego że Tusk nie w ocenach pracy rządu upatruje szansy na wygraną w wyborach parlamentarnych w 2027 roku.
Żyjemy w Polsce Jarosława Kaczyńskiego zarządzanej przez Donalda Tuska.
– Tusk komunikuje się z tymi 49 proc. Polaków, którzy w drugiej turze wyborów prezydenckich głosowali na Trzaskowskiego – mówi Interii Pawłowski. I dodaje: – Nie przekona żadnego wyborcy prawicowego czy wyborcy Konfederacji. Zresztą nawet na to nie liczy.
Na co zatem liczy premier? Na konsolidację obozu władzy, czyli „jedną, dużą, silną listę tych wyborców”.
– Tusk wie, że prawica może mieć te 51 proc. głosów, ale podzielona między Kaczyńskiego, Mentzena i Brauna nie będzie w stanie stworzyć rządu – podkreśla Pawłowski.
Polityczne emocje, a nie „efekt flagi”
Chociaż Polacy zdecydowanie najlepiej oceniają dokonania rządu w zakresie bezpieczeństwa, w ocenie naszego rozmówcy to nie ta kwestia ma być biletem rządzących do utrzymania władzy po 2027 roku.
– Bezpieczeństwo jest pewną pułapką. W 2023 roku PiS również postawiło na bezpieczeństwo i to nie dało im zwycięstwa. Karta bezpieczeństwa jest też wypadkową sytuacji zagrożenia, w której się znajdujemy od dłuższego czasu – twierdzi rozmówca Interii.
I dodaje: – Akty sabotażu czy atak dronów wywołują tzw. efekt flagi i rząd ma wszelkie argumenty, instrumenty, żeby pokazać, że potrafią zapewnić Polakom bezpieczeństwo.
Pawłowski zaznacza jednak, że „Tusk nie będzie stawiać na to, żeby kampania dotyczyła kwestii merytorycznych, jak choćby bezpieczeństwo, tylko robienia polityki i politycznych emocji”.
– Żyjemy w Polsce Jarosława Kaczyńskiego zarządzanej przez Donalda Tuska. Wszelkie kluczowe programy i projekty wprowadzone za rządów Zjednoczonej Prawicy – 800 plus, 13. i 14. emerytura, Centralny Port Komunikacyjny, elektrownia atomowa – pozostały i są kontynuowane – mówi.
Powrotu do tzw. polityki ciepłej wody w kranie jednak nie będzie.
– To będzie skupienie się na polityce, na emocjach, na stanie zagrożenia – przewiduje Pawłowski.
– Argumentem do pójścia na wybory nie będzie to, że ten rząd ma świetny plan i świetną ideę dalszego rozwoju Polski, bo tego nie ma i Tusk był w tym zawsze kiepski – kontynuuje.
Na koniec podkreśla, że „tworzenie atmosfery zagrożenia, straszenie tym, kto jest po drugiej stronie, mówienie, że to najważniejsze wybory w historii Polski – to w tę, mocno polityczną stronę będzie szedł Tusk”.