— Postanowiłem złożyć zawiadomienie do prokuratury na wiceministra Michała Kołodziejczaka, który dopuścił się skandalicznych rzeczy (…) na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni — zaczął poseł.
W opinii Łukaszewicza i współpracujących z nim prawników doszło do złamania prawa
Dodał, że zdaniem jego, a także prawników Kołodziejczak „dopuścił się złamania (…) art. 191 i art. 193 Kodeksu karnego” — mówił, stojąc pod budynkiem białostockiej prokuratury.
Pierwszy przepis mówi, że „kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Drugi zaś – „kto wdziera się do cudzego domu, (…) albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.
Zastraszenie rolniczki z Podlasia. Film zniknął z sieci
W całej sprawie chodzi o kobietę z województwa podlaskiego. W trakcie 5. posiedzenia Sejmu 9 lutego Łukaszewicz oskarżył Kołodziejczaka z mównicy, że ten miał rzekomo zastraszyć rolniczkę, bo ta opublikowała w sieci film. W trakcie materiału zachęcała do udziału w protestach. Miała też skrytykować lidera Agrounii i nazwać go w obraźliwy sposób.
Ten zaś miał rzekomo nakazać jej usunąć materiał z sieci, a na jej dom nasłać dwóch „osiłków” (mężczyzn – jak twierdzi Łukaszewicz – widzieli świadkowie, m.in. hydraulik).
Po polityku Suwerennej Polski na mównicę wszedł wiceminister rolnictwa i zaprzeczył wszystkiemu. Powiedział, że są to jedynie „kłamstwa i pomówienia”. – Spotkamy się w sądzie – zapowiedział. Na platformie X poinformował też, że spraw skieruje do komisji etyki. Po słowach jednego i drugiego w Sejmie doszło do drobnej awantury. Poseł Marek Suski z PiS nazwał Kołodziejczaka „gnojownikiem”.
Rolniczka odniosła się do sprawy na TikToku
Warto dodać, że wcześniej rolniczka także odniosła się do całej afery. Według niej wiceminister skontaktował się z nią. Podczas rozmowy miała mu „przedstawić, co się stało”, ale rozmowa wkrótce została zakończona, bo Kołodziejczak nie miał czasu – „był w ministerstwie i pisał ustawy”.
Ponownie zdzwonili się ponoć 4 lutego. Wiceminister miał powiedzieć, że kobieta zostanie oskarżona. Dodał, że „nie daruje takiej obrazy, (…) nie pozwoli na to, żeby ktokolwiek tak o nim mówił. Na tym ta rozmowa tak naprawdę się skończyła” – wyjaśniała na filmie udostępnionym na TikToku.