Wybory do sejmiku podlaskiego wygrało Prawo i Sprawiedliwość, które zdobyło 15 mandatów. Sęk w tym, że sejmik liczy 30 radnych, więc druga połowa znalazła się w rękach polityków opozycyjnych do PiS. Mamy więc do czynienia z klasycznym remisem, a decyzja jednego człowieka może zdecydować o przyszłości władz regionu.
Tym człowiekiem jest Stanisław Derehajło, radny związany od niedawna z Konfederacją. Gdyby zdecydował się na koalicję z PiS, władze regionalne zostałyby wyłonione. Jeśli Derehajło będzie wolał pozostać politykiem samodzielnym, może dojść do wyborczej powtórki. To dwa najpoważniejsze scenariusze, ale nie jedyne.
Stanisław Derehajło. Kim jest?
Derehajło to człowiek doskonale znany… w sieci. Niektórzy ochrzcili go „człowiekiem-memem”, bo zdjęcia jego twarzy ze słynnym „Panie Areczku” raz po raz obiegają internet. Derehajło to jednak doświadczony polityk. Przez lata był wójtem gminy Boćki, działał też w Porozumieniu Jarosława Gowina, a z jego ramienia był już w zarządzie sejmiku podlaskiego. Współrządził z PiS, ale po rozpadzie Zjednoczonej Prawicy został odwołany.
– Czy ma pretensje? Nie wiem. Myślę, że to rozsądny, odpowiedzialny działacz samorządowy i polityk. Powinien patrzeć w przyszłość, a nie w przeszłość – mówi nam Jarosław Zieliński, poseł PiS z Podlasia. – Miałem kiedyś z nim dobre relacje, ale dość długo z nim nie rozmawiałem, więc nie wiem, co o tym myśli – dodaje parlamentarzysta.
Inny polityk tej partii jest dobrej myśli. – Będzie dobrze, bo mamy 15 dość sprawdzonych radnych do sejmiku. Nie przewidywałbym spektakularnych odejść. Są takie plotki, ale to sianie zamętu – przekonuje. – Derehajło ma taki wybór, że może mieć wpływ na województwo, albo spowoduje powtórne wybory, w których już mógłby nie uzyskać mandatu. Skończy się to pozytywnie dla PiS – uważa nasz rozmówca.
Co zaproponuje PiS? „Oferta będzie hojna”
By Derehajło przeszedł na stronę PiS, musi otrzymać konkretną propozycję. W polityce zazwyczaj chodzi o władzę, a w sejmiku wojewódzkim najbardziej atrakcyjne są dwa stanowiska – marszałka lub wicemarszałka.
– Czy będzie to aż marszałek? Moim zdaniem to trochę dużo. Oferta na pewno będzie hojna, ale pamiętajmy, że mówimy o jednym radnym – słyszymy od jednego z polityków PiS.
Inny dodaje: – Jeżeli dany działacz wie, że od niego dużo zależy, to może też dużo wymagać i stawiać poprzeczkę bardzo wysoko. Drugie pytanie jest takie: czy należy spełniać każde oczekiwanie? Chyba nie. Nie wykluczam, że będzie oczekiwał najwyższej funkcji marszałka. Pytanie, czy będzie to do oddania, bo przecież z list PiS dostało się 15 osób, które musiałyby to zaakceptować.
Problem w tym, że Derehajło był już wicemarszałkiem i doskonale zdaje sobie sprawę, co to za funkcja. Wie też, że ze stanowiska można go wyrzucić z dnia na dzień. Zdecydowanie trudniej odwołać marszałka, a wybór na takie stanowisko oznacza w zasadzie spokojną i prestiżową pięcioletnią kadencję.
Możliwa powtórka wyborcza
Obie strony politycznego sporu uważają, że sprawy trzeba załatwić dość szybko. Formalnie są trzy miesiące na utworzenie zarządu, a jeśli to się nie uda, dojdzie do powtórnych wyborów.
– Mieliśmy kiedyś taką sytuację w woj. podlaskim, że nie można było utworzyć zarządu, kadencja została skrócona i odbyły się nowe wybory. To było jeszcze przed 2010 rokiem. Mam nadzieję, że to się teraz nie powtórzy – przypomina poseł Zieliński.
Tyle tylko, że aby utworzyć zarząd, wcale nie musi on opierać się na PiS i Derehajle. W grze są bowiem też inne opcje, które dotyczą przejęcia władzy przez KO i Trzecią Drogę. Problem w tym, że 14 radnych to za mało, więc ta strona musiałaby przekonać nie tylko Derehajłę, ale też polityków PiS, by zmienili partyjne barwy.
– Mamy i takie doświadczenia w sejmiku podlaskim. Niestety i tak było w przeszłości. Myślę, że doświadczenie tamtych sytuacji jest na tyle pouczające, że tym razem tak nie będzie – podkreśla Zieliński.
Jak rozmawiać na Podlasiu? Tusk rozwiał wątpliwości
KO i Trzecia Droga nie zamierzają wykonywać gwałtownych ruchów, a raczej obserwować, jak będzie rozwijać się sytuacja. A to za sprawą słów Donalda Tuska, który zapowiedział, że nie zaakceptuje żadnych chytrych i podstępnych rozwiązań. Słowem: jeśli polityk PiS zechce przejść na stronę KO i Trzeciej Drogi, ma się z nią utożsamiać, a żadne synekury nie mogą mieć miejsca.
– Będę osobiście pilnował, żeby nie zaszła sytuacja, którą można porównać do sytuacji z Kałużą, który stał się symbolem politycznej korupcji – zapowiedział Tusk.
Derehajło, choć startował z list Konfederacji, w regionie jest traktowany jako polityk wyjątkowo samodzielny. I właśnie dlatego negocjacje mają toczyć się na szczeblu regionalnym, z pominięciem władz Konfederacji. – Nawet nie wiem, czy on jest w ogóle głęboko z nimi związany. Pytanie więc, czy dyspozycje partyjne będą decydowały. Takie sprawy załatwia się na szczeblu regionalnym – mówi nam jeden z działaczy.
A sam Derehajło? Pozostaje w dobrym humorze, choć narzeka, że się przeziębił. – Albo to coś innego. Alergię mam może – mówi. – Może alergię na PiS albo PO? – dopytujemy.
– Ani na PiS, ani na PO. Panie, oni sami w szoku są. Jedni odwołali mnie z zarządu, a drudzy z pracy chcieli odwołać. A teraz raptownie muszą siąść i gadać z tym Derehajło. No panie, to najgorszemu wrogowi nie można tego życzyć – mówi nam jeden z najważniejszych dziś polityków na Podlasiu.
– Nie rozdaję żadnych kart, ja poza robotą świata nie widzę. Wszyscy dzwonią, zadają durne pytania, a ja nie wiem nic. Pytają: z kim pan będzie miał koalicję, co pan myśli, jest pan języczkiem u wagi. Odpowiadam, że nie wiem. Bo nie wiem – dodaje.