Do wypadku doszło kilka minut po godzinie 8. Samolot z 138 pasażerami na pokładzie miał wystartować ze stolicy Norwegii do Sztokholmu. Start przewidziany był na godzinę 8:30.
Podczas procedury „wypychania” maszyny, czyli holowania samolotu przez przygotowany do tego pojazd, doszło do zderzenia z płotem na płycie lotniska.
Uderzenie było na tyle silne, że uszkodziło jedno ze skrzydeł boeinga, które utknęło w nim.
Opóźniony lot i zdenerwowanie pasażerów
W rozmowie z telewizją NRK pasażerowie nie ukrywali swojego rozczarowania całą sytuacją. Jak opowiadał będący na pokładzie Havard Lyseggen, pierwsze chwile były naprawdę przerażające.
– Jechaliśmy, a potem w samolocie rozległ się straszny huk – mówił.
Uszkodzenie maszyny spowodowało, że w najbliższym czasie nie będzie mogła być użytkowana. Odholowanie samolotu i podstawienie nowego trwało kilkadziesiąt minut, co również nie spodobało się osobom, które oczekiwały na lot do Sztokholmu.
– Według planu miało być miło i przytulnie, a teraz stoimy i wpatrujemy się w śnieg – mówił Lyseggen, który tego dnia miał lecieć w swoją pierwszą w życiu podróż służbową.
– Na szczęście pobraliśmy trochę treści z Netflixa, ale w Sztokholmie trudno będzie zjeść lunch – podsumował.