To o tyle ciekawe, że maszyna turecka leciała ze Stambułu do Barcelony, a samolot kanadyjski – z Montrealu do Vancouver. Żaden z nich nie zmierzał z Azji, która jest ojczyzną duriana.
Azjaci może rozpoznaliby ten fetor łatwiej i nie utożsamiali z awarią samolotu, ale to nie znaczy, że maszyny i tak by nie lądowały. Nawet w Azji bowiem, a może zwłaszcza tam, obowiązuje zakaz wznoszenia tej rośliny na pokład samolotu.
Nie tylko zresztą, bo zakaz obejmuje także wiele sklepów, urzędów, pociągów, metro i autobusów, nawet hoteli. W Azji tabliczki z charakterystycznie przekreślonym kolczastym jajowatym kształtem to norma. I jeden z nielicznych przypadków, by jakaś roślina i jakiś owoc siały taki popłoch.
Kto by pomyślał, że roślina te – według jednej z nomenklatur – należy do tej samej rodziny co kakaowiec, a zatem cuchnący durian to krewniak czekolady. Wedle innej systematyki, drzewa durianowe to wełniakowate, a zatem krewni baobabów.
W durianie, zwanym także po polsku zybuczkowcem. jest coś niesamowicie perwersyjnego. Owoc śmierdzi, ale jednocześnie jego zapachu trudno zapomnieć i przyciąga on jak magnes.
W tym samym azjatyckim sklepie znajdziemy tabliczkę z zakazem wznoszenia tego odoru, jak i chrupki, cukierki czy ciastka o smaku durianowym.
Bez sensu? Nie w kuchni azjatyckiej, która w wypadku niejednej potrawy kroczy po cienkim lodzie i nieznacznej granicy oddzielającej wykwintny i pożądany smak od czegoś nie do zniesienia. Uczty od tortury i ambrozję od toksyny.
Durian świetnie się w tę konwencję wpasowuje. Przeraża ludzi i podnieca. Jest koktajlem smrodu porównywanym do wydzieliny skunksa, a zarazem bombą witaminową, w której aż osiem korzystnych dla nas związków nie jest znanych poza jego owocem. Uchodzi za jeden z najbardziej dewiacyjnych smakołyków tego świata, który przez smakoszy pożerany jest wręcz już na straganie, nie bacząc na smród, a może właśnie z uwagi na niego.
Smak tego owocu opisywany jako połączenie czosnku, ostrego sera i migdałów, to bowiem absolutny unikat w świecie przyrody i świecie owoców, w którym dominują smaki raczej słodkie albo kwaskowe. Ale nie tak wytrawne!
Zwierzęta dobrze o tym wiedzą. Odpowiedzią na pytanie, dlaczego durian tak cuchnie, są właśnie one. U wielu roślin intensywny zapach wydzielają kwiaty, bywa że i woń z naszego punktu widzenia paskudną. Durian postawił na owoce, które swym odorem działają na zwierzęta narkotycznie.
Słonie są jedynymi istotami, które zjadają ten owoc w całości, ale za to namiętnie. Inne zwierzęta jak świnie, jelenie, wiewiórki, tupaje czy wiele małp rozgryzają go i delektują się. Ten śmierdziel to przysmak np. orangutanów na Sumatrze i Borneo, skąd zresztą pochodzi.
Zjedzenie duriana w całości nawet dla słonia jest wyzwaniem, bowiem to jeden z największych owoców świata. Waży nawet 4 kg. Nie licząc dyni, melonów itd., z rosnących wyżej na drzewach owoców przebija go w zasadzie jedynie chlebowiec z owocami o wadze nawet 35 kg czy niektóre orzechy jak seszelski coco de mer o wadze 25 kg.
To dlatego durian stanowić może śmiertelne zagrożenie dla człowieka. Nie zabije do odorem, ale gdy spadnie z wysokości 30-40 metrów, to lecący z dużą prędkością 4-kilogramowy pocisk może spowodować poważne obrażenia, a nawet śmierć. W miejscach, gdzie rosną drzewa zybuczkowca trzeba więc ostrzegać i przed tym.