Prawo i Sprawiedliwość złożyło wniosek o przedstawienie w Sejmie informacji ws. „przyczyn zatrzymania „Programu inwestycyjnego CPK” i nieudolności lub świadomego sabotażu programu przez pełnomocnika rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego Macieja Laska”.
W czwartek Maciej Lasek odpowiedział na wniosek. – Wszyscy wiemy, że ani jedna łopata do tej pory w CPK nie została wbita. Chciałem panu publicznie oświadczyć, by się pan nie martwił. Teraz po was sprzątamy, stawiamy go z głowy na nogi i zabieramy się za dalsze działania. Ale najpierw musimy ten projekt urealnić, dlatego wykonamy szczegółowy audyt wszystkich waszych obszarów działalności – mówił do jednego z posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Inna posłanka Koalicji Obywatelskiej Iwona Krawczyk nie zdawała się zbytnio odbiegać od słów Macieja Laska. – Wszyscy widzą, że coś takiego ma być, nikt tego nie widział. Port na pewno do dziś generuje gigantyczne koszty, związane z gigantycznym zatrudnieniem, gigantycznym wynagrodzeniem i odprawami – stwierdziła.
Zaskakujący głos z rządu
W tym samym momencie, kiedy na sali plenarnej posłowie rządzącej koalicji mówili o tym, jak ciężkim w realizacji projektem jest CPK, głos w mediach społecznościowych zabrała ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050.
„Jesteśmy 21. gospodarką świata, stać nas na wielkie projekty. Stać nas też na CPK. Audyt Pełnomocnika rządu ds. CPK musi odpowiedzieć, czy i jak ta inwestycja najlepiej przysłuży się Polakom” – napisała na platformie X.
Nawet ze strony ugrupowania ministry jeszcze dzień wcześniej płynął inny głos. – Budowa portu w Baranowie, w czasie kryzysu klimatycznego, gdzie ten ruch lotniczy będzie coraz mniejszy a nie większy, w moim przekonaniu jest po prostu bez sensu – komentowała wiceministra edukacji Joanna Mucha.
– Mam takie wrażenie, że większość osób z koalicji rządzącej mniej więcej w tym samym kierunku zmierza w kwestii CPK. Ale to jest jeszcze dyskusja ekspertów, dyskusja osób, które zajmują się bezpieczeństwem – stwierdziła w środę.
Szymon Hołownia tłumaczy rozbieżność
O tym, skąd tak duży rozstrzał pomiędzy wypowiedziami różnych członków Polski 2050 powiedział podczas czwartkowej konferencji prasowej lider ugrupowania i marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
– Jest pewna zasadnicza różnica pomiędzy czasami Prawa i Sprawiedliwości, gdzie każdy musiał mówić to, co mu powiedziano, że ma mówić, a czasami koalicji 15 października, gdzie każdy może mówić to, co myśli – stwierdził.
Dodał, że tęskni za światem, w którym każdy może mówić to, co myśli. – Nie za światem, w którym traktuje się polityków, posłów jak maszynkę do głosowania i maszynkę do mięsa, która nie ma własnego mózgu, pomyślunku i nie ma żadnej refleksji – powiedział polityk.