Pod koniec 2023 roku uchwalono ustawę, która utrzymuje w pierwszej połowie tego roku dotychczasowe zasady mrożenia cen prądu. Czego możemy spodziewać się po 30 czerwca? Ministra klimatu i środowiska Paulina Henning-Kloska przyznała w zeszłym tygodniu w Polsat News, iż chciałaby, aby miesięczny rachunek gospodarstwa domowego za prąd nie wzrósł więcej niż o 30 zł.
– Spekulacji medialnych jest bardzo wiele. Dzisiaj mieliśmy bardzo dobre spotkanie międzyresortowe z udziałem Ministerstwa Finansów, przemysłu, Ministerstwa Aktywów Państwowych. Byli też przedstawiciele jednostek, od których ceny energii zależą. Ja chciałabym, żeby miesięczny rachunek gospodarstwa domowego nie wzrósł o więcej niż 30 zł – powiedziała szefowa resortu klimatu i środowiska.
Dopytywana przez Bogdana Rymanowskiego, czy 1 lipca ostatecznie zakończy się mrożenie cen prądu, Henning-Kloska odpowiedziała. – Mogą być częściowo zamrożone. Rysujemy różne scenariusze.
Rachunki za prąd wzrosną? „Dobrze, że w lipcu”
Do słów ministry klimatu i środowiska odnieśli się w Polsat News goście „Śniadania Rymanowskiego”. Szefowa klubu parlamentarnego Lewicy Anna Maria Żukowska stwierdziła, że to dobrze, iż podwyżki nastąpią latem, a nie w sezonie grzewczym. – Dobrze, że one wejdą w lipcu a nie na przykład w sezonie grzewczym w grudniu. Bo realnie minie pół roku zanim Polki i Polacy zorientują się o ile to wzrosło (ceny za energię – red.) – powiedziała Żukowska.
Posłanka wskazała, że w połowie roku będziemy wiedzieli, czy „spadek inflacji jest trwały i czy będą odpowiednie warunki gospodarcze do uwolnienia cen energii”. Według Żukowskiej „dla części odbiorców, w tym jednoosobowych gospodarstw domowych podwyżki mogą okazać się drastyczne”.