Film „Mobilizacja w Warszawie” pojawił się w sieci kilka tygodni temu i wywołał ogromne poruszenie w mediach społecznościowych. Na nagraniu widać było ukraińskiego żołnierza, który wręcza współobywatelowi dokumenty wzywające go do odbycia służby wojskowej.
Całość odbywała się w pobliżu Placu Teatralnego w Warszawie. Mężczyzna uzupełniający dokumentację przebrany był w typowe dla wojskowych ubrania, obok zaparkowany był samochód terenowy w ciemno zielonych barwach.
Nagranie wiralowo rozpowszechniało się po najpopularniejszych ukraińskich i rosyjskich kanałach. Chętnie wykorzystywane było przez kremlowską propagandę, która sugerowała, że Polska zgodziła się na „wyłapywanie obywateli Ukrainy” na swoim terytorium i wywożeniu ich na front.
Redakcji telewizji TSN udało się dotrzeć do żołnierza, który widoczny był na nagraniu. To Paweł Jakymczuk, przez wiele miesięcy obecny na froncie, a od niedawna mieszkający w Polsce, gdzie przechodzi rehabilitację po poważnej kontuzji, której doznał w walkach pod Chersoniem.
Jak przyznał ukraiński wojskowy, film który nagrał z kolegą, ma na celu ośmieszenie osób, które łamiąc prawo uciekły z kraju.
Wojna na Ukrainie. Tak chciał ośmieszyć pobratymców
– To miało na celu ośmieszenie tych, którzy uciekli z Ukrainy, płacąc za to ogromne sumy pieniędzy. Aby nie myśleli, że po wyjeździe do Europy będą mogli chodzić spokojnie i czuć się bezpiecznie. Nie pozwolę im odpocząć, ustawię ich na wszystkie możliwe sposoby – stwierdził.
Zdaniem Jakymczuka takie podejście do „uciekinierów” jest obecnie jedynym realnym wyjściem z sytuacji. Pewnym jest, że te osoby nie wrócą do kraju, by wesprzeć armię w walce z Rosją.
Jednocześnie wojskowy podkreślił, że bardzo cieszy się z tego, jak szybko film rozniósł się po sieci. Przyznał także, że ma nadzieję, że udało mu się skutecznie wystraszyć wiele osób, które uznały nagranie za prawdziwe i było przerażone perspektywą złapania w Polsce i wywiezienia na front.